
Miałam okazję uczestniczyć w 14. Festiwalu Kultury Mazurskiej w Sorkwitach. Przyznam, że to nie był mój pierwszy raz. Razem z Katarzyną Enerlich, przypadło nam w udziale oceniać stoiska kół gospodyń wiejskich. Jedno z nich, nie tylko dobrze wyglądało. Jego prezentacja oraz piosenka napisana na tę okazję, ujęły nasze serca. Później przeprowadziłam rozmowę z przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich w Rozogach – Ewą Gudaniec, która jest jednocześnie sołtysem tej wsi.
Gratuluję wam zajęcia pierwszego miejsca w konkursie na stoisko mazurskie.
- Dziękuję. Jako KGW w Rozogach istniejemy od grudnia 2018 roku. Od początku założyliśmy sobie, że będziemy się starały gromadzić autentyczne pamiątki po ludziach, którzy mieszkali w tej wsi.
I udało się wam?
- Tak. Mamy takie szczęście, że w naszym gronie jest kilka osób, których rodzice lub dziadkowie właśnie tu mieszkali. Zaczęto odkrywać różne rzeczy na terenie własnej posesji. Pani Helena Wołosz znalazła stary kredens w swojej stodole, który dziś częściowo prezentujemy na naszym stoisku. Dół właśnie został poddany pracom renowacyjnym. Mamy też kołowrotek, który pochodzi z domu pani Ireny Deptuły. Jest on ich rodzinną, autentyczną pamiątką. Zebraliśmy wyposażenie dawnej kuchni. Mamy tu maselnicę, krajalnicę. Posiadamy też nosidło do wody, z rodzinnego domu pani Agnieszki Ciebień. Jest to spuścizna po rodzinie Wiśniewskich.
Pani Wiśniewska była kiedyś sołtysem Rozóg?
- Tak, ale już, niestety, nie żyje. To właśnie jej córka przekazała nam te rodzinne pamiątki. Oddała je z taką „nabożnością” zaznaczając, że: "Jej mama, w tych nosidłach wodę nosiła i ona to pamięta."
Te pamiątki poruszają czułe struny wspomnień?
- Tak. Helena podobnie opowiada o tym kredensie wspominając, w którym miejscu on stał, co tam jej babcia ukrywała w jego szafkach i szufladach.
Dzisiaj zdobyłyście jako Koło Gospodyń Wiejskich I miejsce za wygląd i prezentację waszego stoiska. Zrobiłyście coś wyjątkowego, może nam pani o tym opowiedzieć?
- Jestem nauczycielem historii, ale nie chciałyśmy zrobić wystawy eksponatów, jak to się robi w skansenach i w muzeach. Pomysł był taki, aby pokazać dawne życie w naszej wsi. Ludzie mogli tu zobaczyć jak się stopami ugniata kapustę kiszoną, jak się ją tarkowało, na jakich sprzętach. Pokazaliśmy jak pieczono chleb. Robiono to zazwyczaj raz w tygodniu. Można było poobserwować pranie w bali, na specjalnej tarze, czy też – jak się przędło nici… Chciałyśmy, żeby ludzie zobaczyli, że dzisiaj, do życia, człowiek potrzebuje tego samego.
Czego potrzebujemy?
- Tego samego: ubrań, chleba, różnych przetworów. Teraz najczęściej zakupują je w sklepie. My chciałyśmy pokazać, że ludzie kiedyś musieli, zadbać o to sami. Wszyscy potrzebują ciepła i zapachów domowego ogniska. Czasem to była ciężka praca…
Tak, ale dająca dużo satysfakcji i radości, co było widać na waszych twarzach.
- Oj tak. Stworzyliśmy też piosenkę, którą tu odśpiewałyśmy. Słowa tej piosenki ułożyła Anna Szklanko oraz Helena Wołosz. Byłam dziś wzruszona, bo powiem szczerze, że ludzie publicznie niechętnie śpiewają. Uważają, że nie maja talentu, nie potrafią tego robić. Helenie udało się przekonać wszystkie dziewczyny do tego pomysłu i sama byłam zadziwiona że stanęły na wysokości zdania.
My też się wzruszyłyśmy... Jest pani z wykształcenia historykiem, co mogłaby powiedzieć nam pani o Rozogach?
- Kiedy dokładnie, ta wioska powstała – nie wiem… Szukamy tych śladów. Najwięcej informacji o tych terenach, posiadamy z okresu XIX wieku, z czasów gdy byliśmy pod zaborami. Starych, wczesnych zdjęć mamy niewiele, choć poszukiwaliśmy ich z moim mężem. W Internecie można znaleźć dawne fotografie z Rozóg. Najstarsze pochodzą z początku XX wieku. Można odnaleźć informacje o ludziach wymienionych z imienia i nazwiska, którzy tu wcześniej mieszkali i dowiedzieć się jakie wykonywali zawody.
Zdradzi nam pani jakieś ciekawostki?
- Na przykład, dziś już wiemy, że była tu karczma z domu pana Tadeusza Deptuły. Naprzeciwko obecnego przystanku mieściła się szkoła. Mamy też pałacyk, którego obejście jest mocno podniszczone… Jednak widać, że kiedyś tam był zadbany park. To było tradycją, że ci zamożni ludzie, którzy tu mieszkali, tworzyli takie parki wokół swoich posiadłości. Na podstawie tego, co tu zostało, możemy przypuszczać, że to miejsce było piękne, choć swoje lata świetności dawno ma za sobą.
Czy planujecie stworzyć w Rozogach jakąś izbę pamięci, w której zgromadzicie wasze zbiory?
- Mam taki zamysł. Od roku jestem sołtysem w tej wsi i gdzieś tam rozwija się taki pomysł, żeby zrobić takie miejsce, w którym pokażemy naszą historię. Oczywiście jeszcze musimy trochę nad tym popracować, wyszukać jak najwięcej informacji o tym miejscu, wszystko po to aby wyeksponować naszą wieś. Chcemy uwiecznić informacje, zrobić skany i powiększenia autentycznych, starych zdjęć, może dodać fotografię zrobioną z lotu ptaka…
Czy Rozogi mogą być miejscem docelowym, aby tu żyć i osiąść na stałe? Czy można się zakochać w Rozogach?
- Mieszkam tu już od kilkunastu lat, mój mąż się tutaj urodził i pomimo różnych niedogodności, które wiążą się gospodarstwem, które tutaj jest – urzeka mnie okolica, geograficzne położenie wsi. Mamy tutaj dwa jeziora: Pierwoj i Stromek, to drugie jest rajem dla wędkarzy. Myślę, że mieszkańcy Rozóg, są atutem tej miejscowości. Przyciąga nas siła jednoczenia się społeczności w działaniu. Tu odbudowuje się społeczność na nowo. W nasze działania włączamy też dzieci i młodzież. Niedługo razem będziemy robić wieniec na dożynki, tak międzypokoleniowo. Dzieci widząc proces tworzenia są zaciekawione i na koniec zachwycają się tym, co razem zrobiliśmy.
Na koniec, zacytuję wspomnianą już piosenkę KGW w Rozogach, napisaną specjalnie na ten czas prezentacji ich stoiska. Gdy jej słuchałyśmy, czułyśmy się jak na planie teledysku. Członkinie koła, ubrane na ludowo, jednocześnie szatkowały i ubijały kapustę, przesiewały mąkę i ubijały masło, przędły i prały. Potem, nie wiedzieć, w którym momencie, pojawiły się w naszych oczach łzy wzruszenia i ożyły nasze, osobiste wspomnienia z dziecinnych lat…
„Koło gospodyń szykuje: jadło, napitki i chleb
I wszystkich chętnych częstuje, prosimy wstąp do nas też.
Gospodynie pracowite, dbają dobrze o swój dom
Przędą, pieką i szatkują, masło biją, pierze drą!
Dziewczyny są mądre i ładne, pobawić się lubią też.
Chłopaków biorą pod ramię i tańczą przez całą noc!
Bo od rana do wieczora, w gospodarstwie praca wre.
Wszyscy w domu się krzątają, by o szczęście zadbać swe.
Gospodynie pracowite, dbają dobrze o swój dom.
Przędą, pieką i szatkują, masło biją, pierze drą…”
Ta nostalgia za dawnym życiem, wynika zapewne z tego, że wszyscy pragniemy ciepła domowego ogniska, poczucia bezpieczeństwa, które dają nam prozaiczne rzeczy. To, co najlepsze wymaga od nas wysiłku, poświęcenia, ale w zamian daje - zapach domu i rodzinnych wspomnień, o które wciąż warto zabiegać. Agnieszka Beata Pacek
Zdjęcia: I. Kropiwnicka, K. Enerlich, A. Pacek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie