
Bardzo długo czekałam na to wydarzenie. Zdzisław Piaskowski, dzięki któremu rozpoczęłam swoją dziennikarską przygodę w Mrągowie, zakończył i wydał swoją książkę: „BezKresy Ryszarda Bitowta”. Jej premiera odbyła się podczas uroczystości 70–lecia Warmińsko–Mazurskiego Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w Olsztynie.
Mojemu koledze gratulowałam już osobiście i czekam na pierwsze spotkanie autorskie w Mrągowie, by zakupić egzemplarz dla siebie. Ci co czytywali niemal cotygodniowe artykuły w lokalnej gazecie ze wspomnieniami pana Ryszarda, mieli już przedsmak tego, co zawiera ta nowość na rynku wydawniczym. Historia snuje się przez miejsca i wydarzenia z dzieciństwa, młodości naszego bohatera, dotyczącej kresów, ważnych historycznie postaci i nie tylko. Opowieść wybiega swoim stylem poza wszelkie granice. Dlatego gra słów ujęta w tytule „BezKresy” jest wieloznaczna i wielowątkowa a Zdzisław Piaskowski podjął niebagatelną próbę złożenia wszystkiego, dopracowania i oclenia od zapomnienia, tego co nie powinno zaznać kresu.
Dlaczego dla mnie i dla wielu Mrągowian wydanie takiej książki powinno być ważnym wydarzeniem? Ponieważ jej bohater jest nietuzinkową postacią, która tak wiele uczyniła dla naszego regionu i w ten sposób, mam nadzieję, że nie zostanie odłożony do lamusa. Rodzinne korzenie pana Bitowta sięgają Wileńszczyzny, jednak za sprawą repatriacji w latach siedemdziesiątych osiadł najpierw w Wyszemborku a potem w naszym mieście. Działał na rzecz kultury i edukacji wsi, ochrony i rozwoju bibliotekarstwa, lokalnego szkolnictwa. Współtworzył i zakładał towarzystwa: numizmatyczne, archeologiczne oraz Miłośników Ziemi Mrągowskiej. To niegdyś niezmiernie aktywny społecznik, patriota, kolekcjoner z pasją oraz autor publikacji, wspomnień zawartych w opracowaniach zbiorowych dotyczących Warmii i Mazur oraz Kresów.
W pewnym okresie odwiedzałam pana Ryszarda w jego domu. Bywałam wówczas dość często w okolicy z racji pełnionych obowiązków służbowych. Raz przywiozłam do niego mojego kuzyna, który jest archeologiem. Gdy pukałam do jego drzwi, witał mnie uśmiechem, przechodziliśmy przez pomieszczenie, które, do dziś nie wiem czy było korytarzem, czy też pierwszym pokojem ale miało charakter prywatnego regionalnego muzeum. Siadaliśmy przy małym, okrągłym stoliku, na którym najważniejsze miejsce zajmował plik gazet spiętych metalową klamrą. To były właśnie te wspomnienia opracowywane przez Zdzisława Piaskowskiego. Dla pana Ryszarda były one niemal jego relikwią. Mijała godzina lub dwie, a mój gospodarz wciągał mnie w opowieść o Mrągowie, okolicach, jego historii, o swoim życiu i pasjach. Wspominał ludzi, którzy pojawiali się w jego domu, którym pomagał pisać prace magisterskie, historyczne i udostępniał im swoje zbiory do celów naukowych. W jego wyznaniach ważną rolę odgrywały dzieci i młodzież z którymi się kiedyś spotykał i stwarzał im możliwości do rozwoju. Oczywiście dokonywał tego w czasach gdy był znacznie młodszy, gdy miał więcej sił... Oglądałam kolekcje niektórych jego bibelotów, pocztówek, starych listów i map. To właśnie jemu poświeciłam dwa wersy w jednym z moich wierszy o odzyskaniu niepodległości. O to chodziło w naszych spotkaniach, by nie zapominać, by przywracać życie ważnym wspomnieniom, wydarzeniom z przeszłości, które zawsze niosły za sobą jakąś ważką lekcję.
„Rozsiadamy się w poszukiwaniu refleksji,
spoglądamy na muzealne bibeloty”.(ABP)
Choć później nie było mi po drodze do domu pana Ryszarda, to jednak w innych działaniach mi towarzyszył a raczej korzystałam z tego co nam zostawił. Przez lata czytałam lub opowiadałam dzieciom i młodzieży legendy z regionu pieczołowicie zebrane i opracowane przez niego. Śledziłam też efekty pracy nad mającą powstać książką. Podczas „Spotkania z bohaterami miasta szytego na miarę” w sierpniu 2021 roku zapytałam Zdzisława Piaskowskiego kiedy się ona ukaże. Odpowiedział mi wówczas: „Książka już jest. Gdy napisałem ostatnie zdanie, postawiłem ostatnią kropkę. Odłożyłem ją na półkę (…) Pomyślałem, że dobrze by było, abym przeczytał to jeszcze raz, nie z pozycji osoby piszącej ale z pozycji czytelnika. Żeby tak się zdarzyło musi upłynąć jakiś czas”. W ten sposób opowieść o Ryszardzie Bitowcie stała się przysłowiowym „półkownikiem”, tak jak niegdyś niektóre filmy, poddane cenzurze. Mam nadzieję, że gdy cenzorem staje się autor książki, to wyjdzie jej to najlepsze. Chodzi tu o zachowanie zdrowego dystansu do bohatera i jego opowieści, przecież podczas ich współpracy spędzili ze sobą dużo czasu.
Nie mogę oprzeć się jednej refleksji, która mam nadzieję, że zostanie dobrze odczytana. Dla mnie Ryszard Bitowt jest jak nasz mazurski baca. Czyli taki człowiek, który cechuje się mądrością ludową, historyczną, jest bajarzem, którego chce się słuchać, czasem uzyskać od niego poradę. Nawet gdy krążą o nim jakieś żarty (tak, jak o jego góralskim odpowiedniku), to nie jest on przedstawiony w nich negatywnie, pełni rolę głosu rozsądku, przypomnienia o tym, co stanowi o naszej lokalnej tożsamości, podtrzymuje ważne wspomnienia. Niewielu takich ludzi mamy w regionie. Cieszy mnie fakt, że nadal ma obok siebie osoby, które o nim pamiętają, odwiedzają go, choć lata popularności pana Ryszarda minęły a obecnym stan zdrowia sprawia, że nie opuszcza on już swojego domu. Wydanie książki Zdzisława Piaskowskiego „BezKresy Ryszarda Bitowta” – jest odkurzeniem pamięci o tym, który jest jeszcze niedaleko nas, który był osobą niebagatelnego wpływu na środowisko lokalne.
(ABP)
autorka zdjęcia: Sylwia Dębowska
Wywiad z Zdzisławem Piaskowskim z sierpnia 2021, źródło:
https://www.youtube.com/watch?v=wAgKKwRr4RQ
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie