
Czy Mrągowo potrafi rozmawiać? Facylitacja, debata społeczna, trudne tematy i szansa na porozumienie – o projekcie „Mrągowo Sz(t)uka Dialogu”, który uczył mieszkańców, jak rozmawiać z szacunkiem, opowiada Donata Kobylińska-Durka – serce całego przedsięwzięcia. To pierwsza część trzyodcinkowej rozmowy o dialogu, który miał moc zmieniać myślenie i łączyć ludzi.
Do tej rozmowy przymierzałam się od dawna. Nie ukrywam, że czekałam na „lepsze czasy”, jeśli chodzi o politykę w lokalnym samorządzie. Nie lubię mieszać się do rządzenia i stronię od tego, jednak jestem facylitatorem, uczestniczyłam i współprowadziłam dialog społeczny. Uważam, że warto wspomnieć i podsumować tamten czas, wyciągnąć wnioski na przyszłość, Projekt nazwano „Mrągowo Sz(t)uka Dialogu”. Te hasło, z jednej strony mówiło o potrzebie nauki owocnego dialogu w rozmowach trudnych. Zawierało też pytanie o to: Czy nasze miasto jest w procesie poszukiwań możliwości przeprowadzania takich debat? Do rozmowy zaprosiłam Donatę Kobylińską – Durkę, która wówczas była sercem całego przedsięwzięcia realizowanego przez dwa lata (2022/2023 rok).
Od dawna losy naszego miasta nie są ci obce, prawda?
- Tak, najpierw próbowałam swoich sił na polu zawodowym w Urzędzie Miasta. Ta praca była spełnieniem moich marzeń, zgodna z kierunkiem mojego wykształcenia. Studiowałam na akademii ekonomicznej w Poznaniu i moją specjalizacją było: zarządzanie miastem i środowiskiem. Ponieważ interesowała mnie możliwość pobudzania rozwoju społeczności lokalnej poprzez samorząd. Miałam wtedy idealistyczne marzenie, że: „Ja tu wrócę i będę zmieniać to miasto”. W czasie mojej pracy w samorządzie uważałam, że jego misją jest angażować mieszkańców w sprawy miasta. Na tamte czasy to było zbyt nowoczesne myślenie. Bywało, że na koniec dnia okazywało się, że piękne pomysły ludzi, były odstawiane na bok, bo trudno było uruchomić całą machinę polityczno – urzędową. Gdzieś się z tym zmagałam, nie miałam na to zgody. Po osiemnastu latach pracy, uzyskałam doświadczenie i dorosłość w mojej pracy samorządowej i przyszedł czas na zmiany. Chciałam zobaczyć jak wygląda świat poza urzędem, spróbować czegoś innego, odeszłam.
Po jakimś czasie powstała fundacja…
- Tak. Już jakiś czas pracowałam na własny rachunek, ale gdzieś ten gen samorządowca i społecznika jednocześnie we mnie drzemał. Sylwia Puszko i Łukasz Ostapowicz chcieli założyć fundację, pomagałam im przy jej tworzeniu. W końcu wykreowałam koncepcję tej fundacji, okazało się, że jestem w niej i działam. Jej patronem został Wojciech Malajkat i tak zrodziła się Fundacja Złap Rozwój w Mrągowie. Na początku nie zdawałam sobie sprawy z tego jaki to jest ogrom odpowiedzialności i pracy dodatkowej, po za tą, którą w tym czasie wykonywałam.
- Gdy jest już fundacja, znajduje się przestrzeń do realizowania, inicjowania projektów społecznych. Byliśmy mało znani dla grantodawców, więc wspólnie z fundacją Aleksandry Lemańskiej napisaliśmy dwa projekty, które można było streścić pod hasłem „Mrągowo Sz(t)uka Dialogu". Ja byłam autorką koncepcji partycypacji społecznej, tzn. chodziło o uruchomianie społeczność do dyskusji, do ważnych rozmów. Ola z kolei miała kontakty z świetnymi facytilitaorami - moderatorami z Gdańska, którzy prowadzili Centrum Dialogu i Transformacji Konfliktu. Połączyliśmy to w całość. Nasz projekt znalazł się pośród trzech najwyżej ocenionych w Polsce i otrzymaliśmy grant. Fundacja Złap Rozwój była partnerem, który odpowiadał za prace merytoryczne, czyli wdrożenie projektu, a za kwestie finansowe i organizacyjne – odpowiadała Fundacja Alternatywnej Edukacji ALE.
Byłam w tym projekcie i wiem, że dla naszego miasta miał dwa, wymierne efekty. Pierwszy, to było wyszkolenie facylitatorów, drugi - realne przeprowadzenie dialogu społecznego w wybranych tematach. Możesz powiedzieć kim tak naprawdę jest facylitator?
- To człowiek, który używając różnych metod, znanych sobie narzędzi, tworzy przestrzeń dla grupy do przeprowadzenia jak najpełniejszej, jak najbardziej owocnej rozmowy. Często jest to rozmowa o sprawach i sytuacjach bardzo trudnych. Moderuje on taki optymalny dialog nawet ze stronami będącymi w konflikcie. W tej grupie powinny znaleźć się różne osoby, nie raz reprezentujące odmienne interesy, a będące zainteresowane omawianym tematem. Zadaniem facylitatora jest stworzenie bezpiecznej przestrzeni do przeprowadzenia dialogu, wymiany poglądów. Tylko wtedy jesteśmy gotowi na więcej, otwieramy się bardziej, gdy jako ludzie czujemy się bezpiecznie, mamy zaufanie do osoby prowadzącej, do tej przestrzeni, która powstaje. Wówczas stajemy się bardziej szczerzy, autentyczni, a w owocnych rozmowach o to chodzi. W takich dyskusjach powinniśmy dążyć do tego, abyśmy byli szczerzy i mówili naprawdę to, na czym nam zależy bez żadnych gierek. Zadaniem facylitatora jest ułatwianie takich spotkań i rozmów.
Z tego co pamiętam, facylitator powinien, co nie zawsze nam się udawało, być osobą bezstronną, nie opowiadającą się po żadnej stronie w przeprowadzanym dialogu?
- Dokładnie, facylitator powinien zachować obiektywizm. Trzeba jednak przyznać, że czysty obiektywizm jest utopią. Jesteśmy ludźmi i naturalną cechą naszego umysłu jest ocenianie. Facylitator powinien być bardzo uważny na te momenty, gdy w czasie rozmowy zaczyna interpretować, czy też wchodzić w ocenianie. Jego głównym zadaniem jest zachowanie transparentności oraz neutralnej postawy względem wszystkich uczestników spotkania.
Kogo udało się zaprosić do szkolenia?
- Kierując zaproszenia korzystałam z wiedzy i relacji społecznych, które dała mi wieloletnia praca w samorządzie oraz działalność w różnych przestrzeniach na rzecz miasta. Wówczas poznałam mnóstwo fantastycznych osób i właśnie tych, w których widziałam taki potencjał starałam się zaprosić do udziału w naszym projekcie. Ważne było dla mnie to, że były to osoby otwarte, które chciały się uczyć, lubiły ludzi, cieszyły się zaufaniem społecznym. Z jednej strony zapraszałam aktywistów, ale też osoby nieoczywiste – pasjonatów.
No i kto to był?
- Do udziału w szkoleniu zaprosiliśmy szesnaście osób, wliczając też mnie. W tym gronie byłaś oczywiście ty Agnieszko, Monika Mieczaniec, Agnieszka Pytel, Marta Skarżyńska, Robert Wróbel, Mateusz Kossakowski, Marek Szymański, Aleksandra Dybowska – Grewkowicz, Paulina Zborowska, Monika Siwik, Jacek Gajda, Katarzyna Bałdyga, Laura Mieczkowska, Marlena Beileninik, Łukasz Ostapowicz, no i ja: Donata Kobylińska - Durka. Kila osób z przyczyn prywatnych i z powodu obowiązków służbowych nie mogło w pełni zrealizować szkolenia. Nieco później dołączyła do nas Magdalena Nowak.
Jaki mieliście pomysł na nas – facylitatorów?
- Zamysł był taki, że te kompetencje, które nabędą facylitatorzy w czasie szkolenia, mogą służyć później w małych grupach, nawet już po zakończeniu projektu. Mogło się to dziać podczas jakiś spotkań lokalnych, ważnych inicjatyw w naszym mieście. Rozmowy z udziałem facylitatorów i wykorzystaniem ich potencjału mogą się przecież odbywać nawet w grupach podwórkowych, klasowych, ale też i w czasie spotkań osób dorosłych gdzie toczą się trudne rozmowy.
Powróćmy jeszcze do tematów przeprowadzonych debat społecznych w ramach projektu skąd się one brały? Zgłaszali je sami facylitatorzy, czy jednak społeczność lokalna?
- Jedno i drugie. W czasie pewnego spotkania szkoleniowego zapytałam przyszłych facylitatorów o tematy rozmów jakie oni dostrzegają i uważają za potrzebne. Zrobiliśmy listę i w swoim czasie przedyskutowaliśmy je. Facylitatorzy mieli też postawione zadanie skorzystania ze swoich kontaktów społecznych i rozpytania o ważne tematy dla mieszkańców, które też wzięliśmy pod uwagę. Podczas różnych spotkań i wydarzeń faktycznie padały takie pytania: O czym chcecie rozmawiać? Co jest dla was ważne?
Pamiętam, że ja nawet walczyłam o jakiś temat?
- Tak, dotyczył on podniesienia kwestii niepewnej sytuacji Młodzieżowego Domu Kultury w Margowie i jego pani dyrektor. Zapisałam go na naszej liście. Potem ten temat poddaliśmy pod dyskusję. Na pierwszy plan przebił się drugi, ważniejszy na tamten czas, temat „Miasta szytego na miarę” – rozmów o zagospodarowaniu przestrzennym. Goniły na wówczas terminy i procedury urzędowe. Chcieliśmy zdążyć na czas z efektem debaty społecznej. Po za tym temat MDK poszedł swoim torem, rozegrał się politycznie…
Jak obecnie postrzegasz facyliatorów, czas szkolenia oraz prowadzonych działań w ramach projektu?
- Moim zdaniem świetnie, że próbujemy, że to robimy. Tylko w działaniu można praktykować i przez to się uczyć. Myślę też, że jeszcze daleka droga przed nami. Ktoś z boku może popatrzeć i pomyśleć sobie: „Po co potrzebny jest nam facylitator? Zrobimy to sami. Ot tak poprowadzimy spotkanie”. Nie. To jest umiejętność poprowadzić je w taki sposób, że uczestnikom wydaje się, że ten dialog sam płynie. Facylitator jest transparentny, on nie istnieje, niemalże jest jak powietrze, niewidoczny - ale niezbędny, aby to spotkanie przebiegło prawidłowo w dobrej atmosferze – to jest ogromna sztuka. Uważam, że tego nadal powinniśmy się uczyć. Jeszcze jesteśmy w drodze.
W kolejnych dwóch częściach naszej rozmowy wrócimy do przebiegu i tematu przeprowadzonych debat, zastanowimy się czy posiedliśmy sztukę dialogu zarówno jako zwykli mieszkańcy, jak również samorządowcy. CDN. Agnieszka Beata Pacek
Zdjęcia pochodzą z archiwum Fundacji Złap Rozwój i zostały udostępnione Przez D. Kobylińską – Durkę, pochodzą też ze strony FB „Mrągowo Sz(t)uka dialogu (dostęp z dnia 18.06.2025 r.)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie