
Krytyka - konstruktywna i ta miażdżąca. Jeszcze nie umiem się z nią obchodzić, choć darowano mi ją od dawna, niemal od kołyski. Pamiętam jak jedna z moich dalszych ciotek (tzw. piąta woda po kisielu) zdradziła mi wielką tajemnicę rodzinną. Podobno po urodzeniu wyglądałam jak ropucha, byłam brzydka. Usłyszałam tę nowinę w czasie, gdy miałam naście lat i było to druzgocące wydarzenie.
Z jednej strony oczekujemy czyjegoś zdania na nasz temat. Szukamy akceptacji, potwierdzenia, że idziemy we właściwym kierunku i nie jesteśmy gotowi, że ktoś może sądzić o naszym postępowaniu inaczej. Negatywna ocena naszych działań boli, zwłaszcza gdy wypowiada się o nas osoba z naszego najbliższego grona. Ta, na której bardzo nam zależy. Ludzie są dla nas lustrem, w którego odbiciu się przeglądamy i wyrabiamy sobie zdanie na nasz temat. Tylko, że zwierciadła bywają różne. Inaczej wyglądasz w tafli wody, która z falą rozmywa Twój wizerunek. Odmiennie ujmuje Cię kamera, która uzależnia swój filmowy przekaz od wielu czynników. Ważna jest tu mowa świateł, jakość obsługiwanego sprzętu, wrażliwość oka kamerzysty… Co by było gdybyśmy stale przeglądali się w pomieszczeniu z krzywymi zwierciadłami w jakimś wesołym miasteczku?
Mówi się, „że prawdziwa cnota krytyki się nie boi”. Chciałabym się nie bać. Widocznie nie jestem aż taka cnotliwa, jak mi się wydaje, choć moje imię oznacza czystą i cnotliwą… Sztuką jest być obiektywnym wobec siebie i innych, mieć właściwą perspektywę wyrażając swoje zdanie na czyjś temat. Żyjemy pośród ludzi i wszyscy jesteśmy tak różnorodni w sposobie odbioru świata, w preferowanych wartościach, które wpływają na nasze postępowanie i odbiór otoczenia. Nie chodzimy w czyjejś skórze, więc trudno jest nam zrozumieć każdego i właściwie go ocenić. Większości ludzi nawet nie chce się w to bawić.
Wydając drugą książkę bardzo obawiałam się, że wystawiam się na widok publiczny. W takich sytuacjach łatwo jest wpaść w wir osądów, ocen i not. Oczekując od innych obiektywizmu nie zawsze spotykam się z głaskaniem po głowie, docenieniem. Dziś przypomniałam sobie jaki był mój nadrzędny cel w czasie pisania? Najważniejsze, że odświeżyłam własną pamięć o tym kim właściwie jestem i wyrównałam loty. Już nie mam niepokojących turbulencji, ponieważ na moją tożsamość nie składa się tylko ocena innych ludzi. Niektóre ich uwagi traktuję jako cenne wskazówki, nad niektórymi staram się nawet nie pochylać. To, że ktoś dla kogoś wyglądał jak ropucha, nie oznacza, że stał się płazem i wylądował w bagnie.
Nie popełnia błędów tylko ten, który nie rusza się ze swojego wygodnego fotela, który nie opuszcza wygodnej strefy komfortu. W podjętych działaniach człowiek się sprawdza, może się rozwijać i doświadczać życia. Wówczas dokonuje wyborów, w którą stronę się uda, a w którą nie, z czym chce się utożsamić. Na swojej drodze ocenia różne znaki i drogowskazy, martwe przepisy zostawia z tyłu. Najważniejsze aby pozostać sobą i tylko sobą i jak najmniej kolizyjnie współżyć z ludźmi o ile to od nas zależy…(ABP)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie