
Dzisiaj odsłaniamy kolejnego zwyczajnego / niezwyczajnego bohatera naszego miasta i jego okolic. Jest to osoba, która zazwyczaj jest gdzieś na przedzie, a jednak nie pcha się na piedestał. Często współorganizuje wiele wydarzeń lub czuwa nad ich prawidłowym przebiegiem, trzyma tzw. rękę na pulsie. Mowa tu o Krzysztofie Wawrzeniuku, który podczas „V Spotkania z bohaterami miasta szytego na miarę” wystąpił wspólnie z Wojciechem Kolińskim.
Muzycy zagrali dwie piosenki z repertuaru Korteza i zespołu „Dżem”. W czasie ich występu wyczerpała się bateria w mikrofonie wokalisty, gdy zaprosiłam obu panów na sofę, zaczęli tak…
Krzysztof Wawrzeniuk:
Aga, zanim coś powiesz muszę zwrócić się do Wojtka, z którym przed chwilą graliśmy. Wojtku, tu nie może być normalnie, tak jak na próbach! Zawsze coś się wydarzy (śmiech)…
Wojciech Koliński:
Nie, nie, zawsze coś z prądem (śmiech) …
K. W.:
Gdy coś tutaj na Spacerowej wspólnie robimy, już na żywo, a to zabraknie prądu, to padnie bateria w mikrofonie… Ale Wojtek sobie z tym poradził…
W. K.:
Coś w tym jest… Jakby co, zaśpiewamy jeszcze raz (śmiech)…
A.P.: Przejdźmy do innego tematu. Jestem wdzięczna mieszkańcom Mrągowa, bo te akcje charytatywne, które organizujemy, to nie jest nasz pomysł, my pomagamy to zorganizować. Udostępniamy miejsce, sprzęt. Tylu ludzi się w to angażowało, np. w wydarzenie „Co ma miłość do kochania?”,wówczas ten kościół był wypełniony po brzegi artystami, darczyńcami i wolontariuszami. Połączyliśmy się w działaniach na rzecz osób chorych i potrzebujących. Jakiś czas temu odbyły się tu też „Gwiazdkowe niespodzianki”. Wtedy przekazaliśmy dzieciom z ubogich rodzin z Mrągowa i jego okolic prezenty od fundacji „Samaritan’s Purse”. Organizowano tutaj koncerty Bożenarodzeniowe oraz Wielkanocne. Przez dwa lata pod tym adresem mieściła się mrągowska „Baza Szlachetnej Paczki”, a i teraz wraz z przyjaciółmi z miasta organizujemy od lat paczkę dla wybranej jednej rodziny. Odbyło się tu też spotkanie z okazji Dnia Kobiet „Kobieta na Plus” i wtedy wystąpiliśmy tu między innymi „Z salonikiem literackim” z Powiatowej Biblioteki Pedagogicznej w Mrągowie z Hanną Szymborską i Anną Wysuwą - Szafler oraz z artystami z naszego kościoła i z miasta.
Jesteś starszym zboru, czy uważasz, że budynek kościoła jest dobrym miejscem na organizowanie wydarzeń kulturalnych, akcji charytatywnych? Czy to się ze sobą nie kłóci?
K. W.: Wszystko zależy od tego, jak pojmujemy kościół. Jeżeli kościół - to ludzie, to w sumie nic tu nie przeszkadza. Jeżeli komuś kojarzy się on tylko z budynkiem, to wówczas rzeczywiście można mieć inne podejście i taki ktoś może mieć z tym problem. Dla mnie kościół - to są ludzie, to żywy organizm Jezusa Chrystusa. Zgromadzamy się w budynku, w pomieszczeniach. Oczywiście potrzebujemy tu pewnych „rytuałów”, porządku w czasie nabożeństw, ale dla mnie, nadal to jest żywy organizm. Może u nas nie mamy taki pięknego wystroju, jak w innych kościołach, ale dla naszych potrzeb to się sprawdza. Powiem ci Agnieszko, że tu jeszcze inne rzeczy robimy w tym budynku niż przed chwilą wymieniłaś…
Wymień jakie…
My tutaj czasami gramy w tenisa (śmiech)!
No tak, mój mąż obchodził tutaj swoją 50 - tkę i rzeczywiście, tutaj, na tej sali odsunęliście krzesełka i rozegraliście męski turniej tenisa stołowego (śmiech)…
To dopiero może być postrzegane jako „profanum”… Mamy taką filozofię, tak pojmujemy kościół, że to są ludzie, którzy go tworzą, a nie budynki i jego elementy.
Jak się czują tutaj, w tym miejscu, twoi uczniowie, którzy tu przychodzą na jakieś nagrania lub próbę, bo ty często tworzysz im takie możliwości. Stwarzasz im przestrzeń do nauki grania, ćwiczenia „streamingu”, czyli obsługi sprzętu nagłośnieniowego, kamer… W sumie... nauczyciel przyprowadza ich do budynku kościoła, na jakieś nagrania bożenarodzeniowej czy wielkanocnej piosenki…
To jest już nowe pokolenie, ono inaczej do tego podchodzi. Nasze pokolenie podchodziło do innych religii z dużym dystansem i awersją jak do „kociarzy”, „sekciarzy” (śmiech widowni)… Młodzi tak nie mają, są otwarci i nie mają z tym problemu. Oni tu przychodzą, idą do kuchni, czują się tutaj jak u siebie, sami robią sobie herbatę… Jest zupełnie inaczej. Nie ma takiego dystansu i uważam, że to jest na plus dla młodego pokolenia. Cechują się większą otwartością i nie spinają się.
Słucham cię i tak się zamyśliłam, zaczęłam sobie wspominać… Przypomniało mi się, że tutaj jakiś teledysk był nagrywany z okazji świąt przez szkołę ale i przez „Studio Wokalne Sukces” Agaty Dowhań z Mariuszem Garnowskim. Myślę, że to jest cenne, że w czasach, gdy normy i wartości tracą na znaczeniu, młodzi chcą po prostu przy nas być, czy to w kościele protestanckim, czy też w katolickim, chrześcijańskim… Nie odwracają się plecami do osób dorosłych, zwłaszcza tych z kościoła…
Mamy coś ważnego im do zaoferowania, wbrew pozorom, ale mowa o Jezusie Chrystusie i o tym, że bycie z Nim jest przygodą na całe życie. To jest niezwykła rzecz. Warto jest to powiedzieć młodym ludziom, osobom bez nadziei.
Mówiliśmy tu tym, że grasz podczas nabożeństw w tak zwanym zespole „uwielbieniowym”. Jak to zmieniło się na przestrzeni lat w kościele, bo ja pamiętam czasy, że granie w nim na perkusji „było grzechem”?
Dla wielu osób, jeszcze dziś, muzyka chrześcijańska - kościelna kojarzy się z takim archaizmem, ale moim zdaniem muzyka ta nie powinna być zbyt nowoczesna, lecz na pewno współczesna, bliska człowiekowi, żyjącemu tu i teraz. Jeżeli młody człowiek słucha jakiś fajnych bitów cały czas, no to jeżeli przyjdzie do kościoła, to czasami nie potrafi utożsamić się z muzyką, jaka jest w nim grana. Dlatego muzyka w kościele też powinna się zmieniać. Nie ma tak, że w XVI wieku zapodali nam jakąś piosenkę i my cały czas powinniśmy ją grać i śpiewać to samo. Wydaje mi się, że to musi być bardziej współczesna muzyka, choć kościół i tak idzie zawsze jakieś dwadzieścia, trzydzieści lat za obowiązującymi trendami. Ja nie wyobrażam sobie jeszcze DJ, który by stał tutaj na scenie… aczkolwiek z jakieś dwadzieścia lat kto wie?
Muzyka kościelna ulega zmianom, jedynie co nie powinno się zmieniać to przekazywane treści w piosenkach, tak?
Tak, bo te treści są niezwykłe. Kościół musi być współczesny i przemawiać językiem prostym, zrozumiałym dla ludzi. Jeśli pomija się ten element i jesteśmy oderwani od rzeczywistości, to wydaje mi się, że dla młodego pokolenia może to być trudne do przyjęcia.
Tak… Co powiesz o znajomościach i przyjaźniach zawieranych podczas wspólnych wydarzeń i akcji? Bo dla mnie to jest budujące, gdy przychodzą tutaj setki osób, by coś zrobić razem dla kogoś w potrzebie…
Dla mnie jest to niezwykłe. Ekipa, która się tutaj stworzyła to było działanie oddolne. Nikt nikomu niczego nie narzucił. Któregoś razu zaczepiła mnie Marlena Bielenik i zapytała mnie: „Czy może byśmy czegoś razem nie zrobili?” Potem zaangażowali się inni Donata Kobylińska – Durka, Wojtek Koliński, Krzysztof Jabłoński, Wiktoria Piwowarska, Ania Białochleb i jej mąż Marcin. Na kogo tu nie spojrzę, na tej widowni, niemal każdy się angażował… Powstaje fajna ekipa, która robi coś niezwykłego.
Tak, można było to zauważyć podczas niektórych akcji na rzecz osób potrzebujących…
Kościół jest dobrym miejscem na imprezy charytatywne, bo w takim miejscu nie trzeba takich imprez zgłaszać, nie jest to opodatkowane…a w naszym budynku wszystko mamy, co jest potrzebne do zorganizowania takich wydarzeń. Oskar Wawrzeniuk i Karol Lasota nam to nagłaśniają, wszystko mamy tutaj za darmo, ludzie angażują się bez wynagrodzenia.
Jakie były koszty ostatniej imprezy „Co ma miłość do kochania”?
Nasze koszty własne, poniesione jako kościół, wyniosły 200 zł. Impreza na kilkaset osób, artyści za darmo. A zebraliśmy czternaście tysięcy złotych! Wszystko, co zebraliśmy poszło dla osoby, na którą zbierano. W czasie innych imprez też dużo zebraliśmy. Z imprezy na imprezę zbieramy coraz więcej… Muszę jeszcze tu wspomnieć o Marcinie Białochlebie, bo on świetnie licytacje prowadzi, to jest maszynka do wyciskania pieniędzy! (śmiech na widowni) To jest niesamowity gość… i można było płacić Blikiem!
(…)
Dalsza dyskusja - była już wymianą poglądów na temat muzyki kościelnej, pomiędzy Wojciechem Kolińskim, Joanną Lewandowską i Krzysztofem, które być może przytoczę w innych odsłonach „V Spotkania z bohaterami miasta szytego na miarę”. Agnieszka Beata Pacek
Krzysztof Wawrzeniuk to nauczyciel języka angielskiego, gitarzysta i wokalista, teolog (studiował w Manchesterze, w Anglii), kaznodzieja. Lubi stwarzać możliwości do ćwiczenia i rozwoju początkującym muzykom, osobom interesującym się nagłaśnianiem i transmitowaniem wydarzeń. Trochę bawi się grafiką komputerową. Jest współorganizatorem koncertów, akcji kulturalnych, charytatywnych i wydarzeń przy Ul. Spacerowej 2 A w Mrągowie Jest liderem i członekiem zespołów muzycznych (ostatnio gra i śpiewa w zespole uwielbienia w KZ Mrągowo). To człowiek z poczuciem humoru, który jeszcze nie pokazał do końca co mu w duszy gra…
Zachęcam do obejrzenia nagrania całego wywiadu „V Spotkania z bohaterami miasta szytego na miarę”
https://www.youtube.com/watch?v=IY9fAoRBEyo
Zdjęcia pochodzą z archiwum Krzysztofa Wawrzeniuka, Kościoła Zielonoświatkowego w Mrągowie oraz zostały zrobione przez Sylwię Dębowską;
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie