Reklama

Grupa Wsparcia – cz. II. Gabriela Grzejszczak

Podczas „Spotkań z bohaterami miasta szytego na miarę” - odkrywamy i pokazujemy zwyczajnych, a zarazem niezwykłych mieszkańców Mrągowa i jego okolic. Są to osoby, które są obok nas i w jakiś sposób wnoszą światło w czyjeś życie, radość, nadzieję i często nie są zauważani oraz doceniani. W drugiej części opowieści o „Grupie Wsparcia” rozmawiałam z kobietą, która jest cichą bohaterką codziennych zmagań, inspiracją dla tych, którzy borykają się z długotrwałymi chorobami, pokazuje innym, że można żyć inaczej, wbrew przeciwnościom losu, chorobie i samemu decydować o sobie oraz własnej przyszłości. Przedstawiam Państwu Gabrielę Grzejszczak, osobę, która zawodowo zajmuje się rozliczeniami, światem cyfr i podatków, jest to kobieta, która często idzie pod prąd i jej niepełnosprawność jest dla niej wyzwaniem, a nie przeszkodą.

Co skłoniło ciebie do wzięcia udziału w projekcie „Aktywność i integracja - szansą na lepsze jutro”?

— Wzięłam udział w projekcie PCPR w Mrągowie z uwagi na możliwość uczestniczenia w turnusie rehabilitacyjnym w Jastrzębiej Górze, to tym zachęciła mnie Bożena Kulikowska, która wówczas zajmowała się rekrutacją. Zanim tam pojechaliśmy uczestniczyliśmy w spotkaniach z doradcami zawodowymi, psychologiem, w zajęciach komputerowych i innych aktywnościach przeznaczonych dla naszej grupy.

Jak rozpoczęła się twoja przygoda z „Grupą Wsparcia”?

— Do „Grupy Wsparcia” trafiłam, można powiedzieć, w idealnym dla siebie momencie. W tamtym czasie byłam bez pracy, ubiegałam się o rentę, więc czekała mnie komisja, orzecznik ZUS i jeszcze byłam przed kolejną operacją związaną z endoprotezą, którą miano mi zrobić w Piekarach Śląskich. Po prostu potrzebowałam wówczas mieć koło siebie ludzi, z którymi mogłabym porozmawiać. W naszej grupie wszyscy byliśmy niepełnosprawni, mieliśmy orzeczenia, więc dla nas to nie były tematy obce. Potrafiliśmy się nimi dzielić, odpowiednio komunikować się ze sobą. Dzieliliśmy się swoim doświadczeniem i nawzajem udzielaliśmy sobie porad typu: gdzie możemy pójść na badania, co nam przysługuje w związku z naszą chorobą, jak rozmawiać z orzecznikiem lekarskim, jak się do takiego spotkania przygotować, jak się przygotować do rozmowy z pracodawcą. Rozważaliśmy, na podstawie osobistych doświadczeń, różne dylematy np.: Czy mówić, ubiegając się o pracę, że się ma orzeczenie, czy też lepiej zachować to dla siebie? Będąc osobą niepełnosprawną od dziecka miałam więcej rożnych doświadczeń niż inni członkowie grupy, więc opowiadałam im o tym, jak to jest odbierane przez pracodawców, gdy mówisz im o tym, że masz orzeczenie. Bywa bardzo różnie w tej kwestii, bo np. przysługuje nam więcej dni urlopu, pracujemy trochę mniej godzin. Każdy coś w tej naszej grupie wnosił. To nas osobiście wzmacniało i scalało jako grupę.

Wiemy już, z wcześniejszej rozmowy z Bożeną Kulikowską, że „Grupa Wsparcia” rozpoczęła się od zabawy w psychologa, jak ty to dziś postrzegasz, co jeszcze spajało członków grupy ?

— Te nasze zabawy w „terapię, psychologię” nie tylko były czynnikiem, który nas otworzył na siebie, bo po powrocie były liczne, wspólne spotkania: ognisko, tańce, różne uroczystości, połączone z uczestnictwem członków naszych rodzin, bliskich…

O tak, tańce są bardzo rehabilitacyjnym rozwiązaniem dla osób z niepełnosprawnością! Najlepsza rehabilitacja! (śmiech)

— Tak... Wyprawiliśmy też urodziny, zorganizowaliśmy ślub. Dalej się spotykamy, mamy swoją grupę na FB, ja tę stronkę prowadzę i informuję innych o spotkaniach. Kiedy komu pasuje, to się spotykamy. Po dwunastu latach, trudniej jest zebrać wszystkich w jednym czasie, wymieniamy się. Czasami przyjdą cztery osoby, a czasami osiem. Nadal kontynuujemy te nasze rozmowy, które są kluczowe dla nas. Słuchamy siebie, dowiadujemy się o sobie, bo ciągle przecież coś się u nas dzieje. Nadal opowiadamy sobie o naszych sytuacjach w życiu zawodowym, rodzinnym, o naszym zdrowiu, dzielimy się problemami i sukcesami. Dalej wymieniamy się doświadczeniami związanymi z leczeniem i rehabilitacją.

Od dziecka byłaś osobą, której niepełnosprawność wymagała wielu operacji. Doświadczyłaś świadomego, lekarskiego łamania kości, ingerencji w twój układ kostny. Leczyłaś i rehabilitowałaś się w Rosji, będąc jeszcze dzieckiem z dala od domu. Wówczas nie było jeszcze tak dostępnych telefonów i komórek, komputerów – a jednocześnie twoi rodzice mieli taką mądrość, że wychowywali cię jak osobę zdrową i nic za ciebie nie robili.

— Tak, to prawda. Urodziłam się z wrodzonym zwichnięciem stawu biodrowego. Zawsze się śmieję i mówię, że: „urodziłam się trochę za wcześnie, bo wtedy medycyna nie była tak jeszcze rozwinięta. Wówczas nie robiło się dzieciom USG bioder. Moją niepełnosprawność zauważyli moi rodzice w czasie, gdy zaczęłam stawiać pierwsze kroki, ale oni nigdy nie traktowali mnie jak dziecko „inne - niepełnosprawne”. Uczyłam się w ogólniaku w Warszawie, do którego sama dojeżdżałam. Przez jakiś czas mieszkałam w internacie i musiałam sobie radzić. Jeździłam na różne wycieczki, byłam we Włoszech, Francji… Rodzice mi nie zabraniali, nie traktowali mnie jak osobę niepełnosprawną za którą trzeba niemal wszystko robić. Stawiali mi też wymagania, takie, jakie stawia się każdemu dziecku. Chcieli abym nauczyła się normalnie funkcjonować w domu, potrafiła posprzątać, zrobić zakupy… Za to jestem im wdzięczna. Orzeczenie o stopniu niepełnosprawności zrobiłam sobie dopiero, gdy stałam się osobą pełnoletnią. Wówczas po raz pierwszy stanęłam na komisję. Jestem bardzo wdzięczna moim rodzicom, za to, że z powodu mojej choroby nie zrobili ze mnie „ofiary losu”.

Puentując tę część opowieści o mrągowskiej „Grupie Wsparcia” i o osobach z niepełnosprawnością, należy podkreślić, że istnieje potrzeba zmierzenia się z pewnymi niedogodnościami i po prostu nie przesadzania w kwestii choroby. To jest realne wyzwanie dla osób z niepełnosprawnością i zdrowych w naszym najbliższym otoczeniu. Ludzie z długotrwałą chorobą muszą nauczyć się kiedy poprosić o pomoc, a kiedy odmówić i zrobić coś samemu. Ich rodziny, przyjaciele powinni na to pozwolić, nie wyręczać chorych we wszystkim. Postawa członków „Grupy Wsparcia” oraz rodziców Gabrieli pokazuje, że warto. Moja rozmówczyni, pomimo faktu, że jej niepełnosprawność jest widoczna, funkcjonuje normalnie. Pracuje zawodowo, mieszka samodzielnie, we własnym mieszkaniu, o które sama dba. Ma znajomych i przyjaciół, stale się rozwija, realizuje swoje pasje i marzenia w ramach własnych możliwości. Stale dba o swoje zdrowie, samodzielnie ćwiczy i uczestniczy w niezbędnych rehabilitacjach oraz leczeniu. W jej przypadku nikt nie potraktował choroby jak wyrok, któremu należałoby się bezwiednie poddać. Dzięki temu, ta kobieta jest bardziej sprawna i aktywna niż nie jeden potencjalnie zdrowy człowiek. (ABP)

Źródło: IV spotkanie z bohaterami książki „W mieście szytym na miarę. Mrągowo i okolice.” - YouTube dostęp z dn. 18.04.2023 r.

Zdjęcia: Agnieszka Pacek

Aplikacja info.mragowo.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    artur - niezalogowany 2024-12-18 14:59:57

    gabi-jestes super kobieta...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo info.mragowo.pl




Reklama
Wróć do