Reklama

Czego nie chce się powiedzieć, można to namalować – rozmowa z Stanisławem Kusiem

Z okazji Dni Mrągowa przewidziano liczne atrakcje, mają one różnorodną formę i charakter. Między innymi zostanie otwarta wystawa podsumowująca pięćdziesiąt pięć lat pracy twórczej Stanisława Kusia. Ten artysta – malarz udzielił mi wywiadu w domowym zaciszu w obecności swojej żony, która uzupełniała wspomnienia męża. Pani Alina pracowała do emerytury w Bibliotece Miejskiej w Mrągowie, a jej małżonek był nauczycielem, dyrektorem szkoły podstawowej w Sorkwitach, przez jakiś czas był zatrudniony w ognisku artystycznym oraz w Mrągowskim Domu Kultury.

Czy jest pan rodowitym Mrągowianinem?

— Z urodzenia jestem „Lachem Sądeckim”. Urodziłem się niedaleko jeziora Różnowskiego, to jest taki piękny akwen wodny z zaporą. To jest taka Sądecczyzna pomiędzy Góralami, a Lachami, granica przebiega gdzieś w Pieninach. Od Krościenka w stronę Nowego Sącza to są Lachy, a od Krościenka w stronę Nowego Targu to są Górale. To takie dwie opcje, które niewiele różnią się gwarą, a cechują się odmiennością kulturową. Bliżej jest mi do takiej kultury Krakowsko – Rzeszowskiej, niż do Górali, tych rodowitych wysokogórskich… a inni, ci z nizin, są Ceprami. Gazda, który jest ważniejszy od Cepra, by to dobrze wytłumaczył…

Ukończyłem szkołę średnią, liceum plastyczne w Zakopanem. W późniejszym czasie zrobiłem studia w Gdańsku, zostałem wykształconym artystą - plastykiem. Do Mrągowa przybyliśmy w 1968 roku, za chlebem. To było ponad pięćdziesiąt lat temu, czas ucieka…

Jak z tą pracą było?

— Najpierw zostałem zatrudniony w Wojskowym Ośrodku Szkolno - Kondycyjnym. Oni potrzebowali tam plastyka, to była krótka przygoda, ponieważ trwała tylko trzy miesiące. Z wojskiem miałem niewiele wspólnego. Przydzielono mi kategorię D, służba wojskowa mnie nie obowiązywała. Po rozmowie z pewnym majorem rozstaliśmy się bardzo polubownie…

Co było dalej, bo nie wrócił pan na Sądecczyznę?

— W Mrągowie była wówczas kultowa kawiarnia – lodziarnia u pani Janiny Repowej niedaleko dawnego „Kina Mazur”. To było klimatyczne miejsce, serwowano tam bardzo dobra kawę, lody, grała muzyka z szafy grającej. Słuchano tam Mieczysława Foga i wielu innych wówczas znanych wykonawców. Tam spotkałem mojego ziomka, który pochodził z Podhala, był muzykiem i dyrektorem Ogniska Artystycznego, to był Piotr, mąż pani Repowej. Klimat kawiarniany sprzyjał rozmowom i on zaproponował mi pracę od września i tak zostałem zatrudniony jako nauczyciel. Wówczas były takie ogniska – dziś jest to szkoła muzyczna. Jeżeli się nie mylę, w 1972 roku rozporządzeniem pana ministra zlikwidowano wszystkie ogniska artystyczne i przekształcono je właśnie w szkoły muzyczne. Potem pracowałem, przez prawie dekadę, w mrągowskim Domu Kultury jako instruktor plastyki. Później zacząłem pracować najpierw jako nauczyciel w Sorkwitach, a potem wygrałem konkurs i zostałem dyrektorem tej szkoły. Obecnie jestem na emeryturze.

Przez jakiś czas zajmował się pan rzeźbą, ale kiedy rozpoczęła się pana pasja związana z malowaniem obrazów?

— Malowanie trwało równorzędnie z moją edukacją i pracą zawodową. Na wystawie, która zostanie otwarta już pierwszego lipca tego roku, są zebrane moje prace, które pokazują pięćdziesiąt pięć lat mojej twórczości artystycznej. Znajdziemy tam więc obraz zarówno z 1968 roku, jak i z 2023 roku. To jest spięcie taką przysłowiową klamrą tego, co tworzyłem. Na tej wystawie będzie można obejrzeć około siedemdziesięciu moich dzieł, które nie są wszystkim co namalowałem, one reprezentują mój dorobek.

Czym się pan inspiruje, jak określiłby pan swoje malarstwo?

— Przedstawiam różne formy i tematy, między innymi: pejzaże, martwą naturę, sceny rodzajowe. W zasadzie scena rodzajowa najbardziej mnie interesuje. Można to obejrzeć w katalogach wydanych z okazji różnorodnych wystaw. Przede wszystkim posługuję się malarstwem olejnym. W zeszłym roku spróbowałem czegoś zupełnie nowego – połączenia mojego malarstwa z grafiką komputerową. To są obrazy malowane przeze mnie z użyciem możliwości jakie stwarza komputer, jednak to są rzeczy tożsame, bo te prace mają moją narrację. To jest świetna zabawa. Próbkę tej pracy będzie można również zobaczyć podczas zwiedzania wystawy w Mrągowskim Centrum Kultury.

Miał pan mentorów, których chętnie dziś pan wspomina lub artystów, którzy pana zainspirowali?

— Wiele dała mi wiedza nabyta podczas nauki w szkołach plastycznych zwłaszcza w Zakopanem, bo tam byli znani artyści. Każdy się czymś inspiruje, gdy poznaje historię sztuki. Inspirować może nawet malarstwo jaskiniowe. Człowiek przygląda się genialnym malarzom i ich dziełom, począwszy od starożytności, po średniowiecze i późniejsze czasy, po impresjonistów, aż po moich znakomitych nauczycieli. Często wspominam moich profesorów abstrakcjonistę Tadeusza Brzozowskiego i rzeźbiarzy: Antoniego Rząsę oraz Władysława Hasiora, z którym nie miałem zajęć ale bardzo mnie ciekawił. To oni przekazywali swoim uczniom pewne spojrzenie na sztukę i filozofię malarską, która wywarła i na mnie jakiś wpływ. Natomiast każdy chce mieć jakiś własny styl, to jest ta zasada. Wdaje mi się, że gdy ktoś patrzy na moje obrazy to mówi: „To jest Kuś”. Ten dostrzegalny element, świadczący o indywidualności, jest najfajniejszy.

Jak panu się wydaje, co pana charakteryzuje?

— Myślę, że tematyka i sama filozofia obrazów. W swej twórczości zawieram pewne elementy autobiograficzne. To jest pewien rodzaj symboliki, bo jeśli nie chce się czegoś powiedzieć, to można to namalować, trochę podobnie jest z poezją. Jeśli już wspominamy o wierszach, w katalogu dołączonym do mojej najnowszej wystawy, znalazły się wiersze czterech mrągowskich poetek z „Loży Literackiej”, które umieszczono obok fotografi moich obrazów. Można więc przeczytać utwory Barbary Korzyckiej, Hanny Szymborskiej, Barbary Panek – Strzałkowskiej oraz Elżbiety Dołgosz - Cegłowskiej. Te panie napisały wiersze zainspirowane moimi obrazami. Jest takie powiedzenie: „Mówił dziad od obrazu, a obraz ani razu” - poprzez ten katalog dementujemy ten pogląd, moje obrazy do kogoś jednak przemawiają.

Na początku naszej rozmowy wspominał pan o kawiarence pani Repowej, czy jeszcze chciałby pan się podzielić jakimś wspomnieniem dotyczącym historii naszego miasta?

— W czasie, gdy pracowałem w Domu Kultury była tam taka „Filmia” działali tam prężnie filmowcy. Kręcono filmy amatorskie o przeróżnej tematyce, dziś żałuję, że nie ma prawie po tym żadnego śladu. Trwało to przez parę lat, autorami byli panowie, którzy już w większości niestety nie żyją. Należeli do tego grona: Jerzy Ostaszewski, Zygmunt Rakałowicz, Andrzej Burdziej, on jeszcze żyje. Ja też z nimi się trochę w to bawiłem, nawet dostałem jakąś nagrodę na festiwalu filmów amatorskich. W czasach, gdy Janusz Wilhelmi był Ministrem Kultury i Sztuki, przyjechał do Mrągowa i „Filmia” otrzymała od niego kamerę szesnastkę. Od tamtej pory, to już była twórczość prawie profesjonalna. Na szesnastce robiono filmy, które można było już pokazać publicznie.

Przybył pan do Mrągowa, z jakim miejscem związane jest pana serce, z Mazurami czy też z Sądecczyzną?

— Mrągowo jest pięknym miastem, zwłaszcza gdy widzę rzeźby, zagospodarowanie terenu - to mi się to podoba. Mamy wokół cudowne lasy, jeziora, na których wędkuję… Ten klimat powinien sprawiać, że gdzieś mnie to wszystko asymiluje. Jednak do tej pory nie umiem wejść w to powiedzenie, że: „to jest moje miejsce na ziemi”. Moje miejsce na ziemi, to są jednak góry i nic na to nie poradzę. Natomiast lubię Mrągowo i to, co się tu dzieje. Generalnie zostałem przyjęty tu sympatycznie. Czułem się dosyć dobrze i w klimacie Domu Kultury i w szkole w Sorkwitach, ale wolałbym widzieć Tatry ze swojej chałupy, której już nie ma i mieć ten widok w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Kiedy się widzi całe pasmo górskie - to są rzeczy nie do zapomnienia, chyba każdego ciągnie tam, gdzie się urodził…

Państwo Stanisław i Alina Kusiowie są sympatycznymi, uśmiechniętymi małżonkami. Przyjęli mnie do swego domu z otwartością. Wierzę, że i taka atmosfera będzie nam towarzyszyć podczas wystawy, której otwarcie odbędzie się już 1 lipca 2023 roku o godzinie 16 w Mrągowskim Centrum Kultury. Agnieszka Beata Pacek.

Zdjęcia Agnieszka Pacek zrobiła w mieszkaniu Pana Stanisława Kusia.

Aplikacja info.mragowo.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo info.mragowo.pl




Reklama
Wróć do