
Wyjechałam na wakacje, na dwa tygodnie. Był to dla mnie absorbujący i bardzo intensywny czas obozowy. Na wyjeździe nie przeglądałam namiętnie portali Internetowych. Jednak dzień przed odjazdem otworzyłam FB i przeraziłam się ilością niewybrednych komentarzy adresowanych do władz miasta (burmistrza) i mieszkańców, zamieszaniem w związku z planami zagospodarowania przestrzennego, i chwilowo… odechciało mi się wracać do mojego miasta szytego na miarę…
Harcerze śpiewają piosenkę o powrocie z wakacji, opowiadają w niej o niewygodach pieszych wędrówek z różną aurą w tle, o kończących się zapasach jedzenia podczas wyprawy i o niechęci do jej zakończenia. I choć odzież została zużyta i zniszczona refren odkrywa tajemnicę pragnienia pozostania jeszcze przez jakiś czas w tych okolicznościach. Tekst brzmi tak:
„Takie tu lasy i takie drzewa,
Bezdroża, że nie śniło się nikomu,
Coś we mnie tańczy, coś we mnie śpiewa
I jeszcze nie chce mi się wracać do domu”.
Wydaje się, że skutecznym hamulcem przed powrotem do codzienności, do szarej rzeczywistości jest werset mówiący: „Coś we mnie tańczy, coś we mnie śpiewa”. To coś sprawiło, że było warto pokonać własne ograniczenia i ruszyć ze swojego miejsca w nieznane, na jakiś czas. Letnia wyprawa pokazała piękno przyrody i pozwoliła się komuś zatrzymać w tym codziennym pędzie, pogoni za niekoniecznie wartościowymi rzeczami i sprawami. Jednak czas wakacyjny ma swój cel, jest nim naładowanie naszych wewnętrznych baterii na resztę roku. Po to odkrywamy to coś na swoim urlopie, podczas rekreacji, zwiedzania lub odpoczywania, sięgania po zapomniane książki, spotkań z dawno nieodwiedzanymi przyjaciółmi, rodziną lub w porze całkowitego odizolowania się od ludzi. A my cóż? Odprężeni, nagle rozregulowani, leniwi odpychamy od siebie tę chwilę gdy trzeba wrócić do rodzimego portu i zwinąć żagle. Irytujemy się może tym, co przed nami, wielością wyzwań i rozpędzoną maszyną szarej, rutynowej codzienności.
Mój kolega wracając kiedyś z wyprawy w ukochane góry tak jak ja miał smutne, przygnębiające myśli o pracy, o problemach które się przed nim piętrzyły, o wyzwaniach. Czuł z każdym kilometrem przybliżającym go do Mrągowa, że jest mu coraz ciężej, że przygnębienie go dopada. Jednak po pewnej chwil, kierując samochodem wykrzyknął: - Wróciłem!!! Zrobił to na przekór złym myślom, oczekiwaniom i przewidywaniom. Ten krzyk wydobył z niego optymizm, wewnętrzną siłę do zmierzenia się z codziennością.
Bywa tak, że zachowujemy się czasem jak króliczki ze znanej telewizyjnej reklamy. Opadamy z sił, zużywamy się. Jednak gdy ktoś włoży nam dobre baterie - nabieramy mocy i prędkości. Oby tak było po wakacyjnym czasie i z nami. Przecież wielu z nas kocha Mrągowo, to nasze miejsce na ziemi, które nadal jest w pewnych elementach szyte na naszą miarę. To nimi chcę się cieszyć. Nie chcę narzekać lub złorzeczyć na kogoś, kto nie umie stanąć do dialogu, współpracy w kwestiach trudnych i ważnych. Odpowiadam tylko i wyłącznie za siebie i za sprawy, w które decyduję się angażować.
Po powrocie zaliczyłam już spacer ukochanymi uliczkami śródmieścia, zaszłam z mężem do kina i kawiarni z widokiem na mój ulubiony historyczny bruk i stare zabudowania i poczułam, że: - Wróciłam!!! Po wakacjach pragnę utrzymać to coś w głębi mej duszy co sprawia, że chce mi się śpiewać i tańczyć. Czego i państwu życzę. (ABP)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie