Reklama

Uwarunkowana przez harcerstwo – rozmowa z Pauliną Zborowską–Weychman, cz I.

Paulina Zborowska-Weychman, od 2018 roku komendantka Hufca ZHP im. Janusza Korczaka w Mrągowie, znalazła w harcerstwie swój azyl i sposób na życie. Obecnie pracuje w branży kamieniarskiej, wcześniej związana z samorządem. Za kierownicą samochodu układa splątane myśli. Jej tak zwane "wycieczki w koło komina", stanowią okazje do odkrywania nowych zakątków w okolicy, których jeszcze nie znała. Mimo pozornej skromności, Paulina to osoba o wielu talentach i doświadczeniach zawodowych. Jako menadżerka, razem ze swoim zespołem instruktorskim, stara się stworzyć środowisko sprzyjające rozwojowi zuchów i harcerzy na różnych płaszczyznach, zawsze stawiając dobro dziecka na pierwszym miejscu.


Jesteś kobietą pracującą, żadnej pracy się nie boisz, w czym tkwi sekret, że jesteś tak wszechstronna?

— Każdy mój charakter zawodowy jest uwarunkowany przez harcerstwo. To tu poznaję ludzi, zawieram kontakty organizując różne wydarzenia, szukając sponsorów, pozyskując przyjaciół naszego hufca. W przypadku mojej obecnej pracy, początki były podobne. Najzabawniejszą reakcje zazwyczaj wywołuje mój zawód, kiedy mówię, że pracuję w branży kamieniarskiej, zajmując się budowlanką. To z pewnością nowe doświadczenie, które trwa już trzy lata. Uważam, że ta różnorodność nie zna granic. Nigdy nie zakładałam, że będę np. referentką czy kamieniarzem. Wybieram ścieżki, gdzie czuję się potrzebna, aby tworzyć coś nowego.

Jeśli przekraczasz pewne granice, a nic się nie dzieje, to te granice tracą swoje znaczenie.

Mówiłaś o swoich sprawach uwarunkowanych przez harcerstwo, jak to się u ciebie zaczęło?

— Nigdy nie byłam zuchem, a jestem już dwadzieścia lat w harcerstwie. Do tej przygody zachęcono mnie w szkole, przyszli do nas harcerze poopowiadali o tym co robią, a ja mam naturę społecznika, poczułam że to moja przestrzeń. Poszłam na pierwszą zbiórkę i miałam takie wrażenie, że może się tu coś zadziać pozytywnie i poczułam flow. Jak się później okazało, faktycznie, ten mój potencjał społeczny został w tym miejscu odpowiednio rozwinięty i wykorzystany. Najpierw zostałam zastępową w Marcinkowie w magicznej harcówce…

Magicznej?

— Och, to było coś niezwykłego! Zachodziliśmy schodami do piwnicy szkolnej, a nagle odkrywaliśmy salę z niskim sufitem, który można było dotknąć. Cała atmosfera była unikatowa, zwłaszcza z tym kominkiem, który się tam znajdował. Palący się ogień sprawiał, że czuliśmy się jak przy harcerskim ognisku. Wychodziliśmy z tej zbiórki przesiąknięci zapachem dymu, i to było naprawdę piękne! To dla nas było coś wyjątkowego, coś pozytywnego. Ten zapach i atmosfera tworzyły magię harcerstwa, ponieważ ogień jest dla nas największym symbolem. W harcówce w Marcinkowie miałam wrażenie, że wkraczamy w tajemniczy świat, coś niedostępnego dla wszystkich. To właśnie to mnie przyciągnęło i zdecydowałam się zostać na lata, rozwijając swoje skrzydła.

Przez te lata pracujesz na swoje nazwisko, wyrabiasz wraz z harcerzami własną markę w Mrągowie i nie tylko. Jaka wizja działań, wam towarzyszy?

— Od początku miałam jasną wizję, bo jestem „zadaniowcem”. Gdy pojawiła się myśl, że mogę zostać komendantem, to najpierw zrobiłam research umiejętności naszych instruktorów. Sprawdziłam kto jakie ma uprawnienia, czym zajmuje się zawodowo, jak podchodzi do różnych tematów. Na przykład Tereska, która jest dziś skarbnikiem, współpracuje ze mną w tej dziedzinie od początku. Wiedziałam, że miała do tego odpowiednie kompetencje zawodowe, które z powodzeniem wykorzystała u nas w harcerstwie. Z kolei Ewa, była zastępcą komendanta hufca do spraw pracy z kadrą i programem, miała wiele kreatywności w sobie, widziała więcej niż my. Jej potencjałem była, tworzenie ciekawych programów odpowiadających na najważniejsze pytanie w harcerstwie po co? Potrafiła zabrać nas w inne światy, pobudzić wyobraźnię. Wiedziałam, że ona będzie genialnym programowcem. I tak było z innymi instruktorami. Powiedziałam im, że: „owszem chciałabym być komendantem, ale nie zrobię tego sama, muszę mieć zespół, z którym razem będziemy tworzyć naszą komendę hufca” i tak się stało. Chciałam stworzyć zespół ludzi, którzy chcieliby mówić jednym głosem, którzy podążają w tę samą stronę, znają cele i do nich dążą bo się z nimi zgadzają i je rozumieją. Oparte to zostało przede wszystkim na wykorzystaniu naszego potencjału w różnorodności.

Różnorodność nie przeszkadza?

— Nie. Czasem moi instruktorzy sprowadzają mnie na ziemię. Mówią mi „Teraz to przesadziłaś, tego zrobić się nie da”… Bywa też, ze mówią: „wiemy, ze się nie da ale z twoim wariactwem spróbujmy”… Szukamy złotego środka. To jest właśnie takie piękne, że jest nas tak wielu, jesteśmy różni. Nie zajmujemy się tylko jakąś jedną dziedziną. W harcerstwie możesz być kim chcesz, jak chcesz, kiedy chcesz… Genialne też jest to, że ja nie muszę być mistrzem w każdej dziedzinie. Jest nas wielu, razem zajmujemy się tak różnymi rzeczami, które wypływają z naszej pracy zawodowej, pasji, hobby, z czegokolwiek, że właśnie każdy coś wnosi, uzupełniamy się i tak przez lata budowaliśmy naszą komendę i hufiec. Nie zawsze musimy się zgadzać ze wszystkim. Czasem dana osoba nas irytuje, ale jeśli się uważnie słuchamy, możemy dojść do tego, że ta osoba mam racje, a my się myliliśmy. Szukamy optymalnych rozwiązań pamiętając o naszym celu.

Wraz ze swoimi instruktorami, stwarzacie innym warunki do rozwoju, tak po „Korczakowsku”?

— Tak. Do dziś uważam, że jest to bardzo ważne w harcerstwie, aby umieć dziecko dobrze ukierunkować, zgodnie z jego możliwościami. Stale stawiając wyzwania, starając się być coraz lepszym.

Jak to jest pracować z dziećmi i młodzieżą, w czasach gdy komórki i Internet jest ich domeną? Staracie się ich od tego oddzielić, pokazując, ze harcerstwo jest lepsze od Istagrama, Tik-Toka?

— Nie do końca ich od tego odrywamy, raczej chcemy znaleźć balans. Myślę, że w naszym hufcu to się udaje. Nauczyliśmy się bycia razem w czasie naszych spotkań. Staramy się odkładać telefony, być ze sobą rozmawiać ze sobą, opowiadać o tym co jest dla nas ważne, co nas interesuje. Przykre jest, że w dzisiejszych czasach nawet w domach rodzinnych, nie umiemy zrobić sobie przerwy od Internetu, telefonów. Jako osoby dorosłe nie potrafimy zwyczajnie funkcjonować i rozmawiać ze sobą. Czego mamy wymagać od młodzieży, która w czasie przerwy w szkole, również spędza z nosem w komórce, a zamiast ze sobą porozmawiać, piszą do siebie, chodź siedzą obok? Mówiłam o balansie, który próbujemy złapać. Na przykład gry terenowe zrobiliśmy na qr kodach. Było to łatwiejsze i praktyczniejsze. Lepiej było zeskanować idącym po sobie patrolom przyklejony gdzieś qr kod, niż pozostawić listy, strzałki, które ktoś gdzieś mógł usunąć, przełożyć. Zrobiliśmy tę grę zarówno ekologicznie, nowocześnie bez nieprzyjemnych przygód. Nikt nie pozrywał nam przygotowanych wcześniej zadań. Balansujemy, bo jesteśmy świadomi, że dziś nie można już odciąć się i powiedzieć: „Absolutnie nie używamy komórek, Internetu”.

Jakie dziś jest podejście do harcerskich zasad i tradycji, które niegdyś było wręcz objęte takim patosem?

— To zależy od nas, instruktorów, od tego jak, kto o to dba. Dla mnie jest ważne, żeby te tradycje i to, co nas ukształtowało jako harcerstwo wyznaczało nam kierunek działań. Bo przecież zaczęło się ono od niesfornych chłopców i Baden – Powella i trzeba było jakoś ich ukształtować, a on zrobił to tylko tym, że pokazał im zasady, wskazał im potencjał jaki można osiągnąć w dostosowaniu się do otaczającego nas świata, oraz wadze myślenia nieschematycznego. Dbamy o to, by kształtować w zuchach i harcerzach kreatywne myślenie. Uczymy ich by pamiętali, że mundur jest „rzeczą świętą”, szacunku i właściwego podejścia do instruktorów. Uczymy ich kim jest lider, czym są autorytety, bo dziś młodzież to zatraciła.

Na początku powiedziałaś o tym, że w pewnym sensie jesteś uwarunkowana w życiu przez harcerstwo, jak to funkcjonuje w praktyce?

— W życiu codziennym, dzięki harcerstwu, zyskałam umiejętność pracy w zespole, samodzielność i wartościowe relacje z ludźmi. W praktyce oznacza to, że mogę polegać na wsparciu moich instruktorów o każdej porze, a oni na mojej co pokazuje siłę naszego braterstwa.

Tak, gdy o tym rozmawiamy przypomniała mi się znana, harcerska piosenka:

„Bratnie słowo sobie dajem,
Że pomagać będziem wzajem,
Druh druhowi, druhnie druh,
Hasło znaj: Czuj Duch!

W troskach, smutkach i zmartwieniach,
W dni pogody i w dni cienia,
W jasny dzień, czy w ciemną noc
Przyjaźń da nam moc.

Bacz, by słowo raz już dane
Było zawsze dotrzymane.
Druh druhowi, druhnie druh,
Hasło znaj: Czuj duch!”

Tak, było?

Tak. Tak to leciało… (śmiech) Wszystko się zgadza i jest na zielono.

 

O konkretnych działaniach, propozycjach dla mieszkańców Mrągowa i nie tylko dowiedzą się Państwo z drugiej części wywiadu z komendantką mrągowskiego hufca Pauliną Zborowską – Weychman. Zapraszamy do dalszej lektury. (CDN) Agnieszka Beata Pacek.

Zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego Pauliny Zborowskiej-Weychman oraz jej oficjalnego profilu na FB;

Aplikacja info.mragowo.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Aktualizacja: 13/04/2024 10:01
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo info.mragowo.pl




Reklama
Wróć do