Reklama

Rozmowy z Joanną Lewandowską – Cz. I: Scena weryfikuje

Joanna Lewandowska jest z wykształcenia muzykiem oraz pedagogiem i terapeutą. Dziś głównie jest docenioną piosenkarką i aktorką. Moja rozmówczyni przez pięć lat była związana z musicalem „Metro”. Najpierw pracowała w drugiej obsadzie, a potem wcielono ją do pierwszego składu, występowała tam jako wokalistka oraz tancerka. Obecnie gra między innymi w Teatrze Muzycznym Roma, w Mazowieckim Teatrze Muzycznym w Warszawie (Spektakle: „Tuwim dla dorosłych”, „Koń pisałby wiersze”). Angażuje się w różne projekty w kraju i za granicą. Autorka była i jest doceniana przez krytyków, otrzymywała nagrody. Andrzej Poniedzielski (poeta, autor tekstów, reżyser) nazwał ją „królową nastrojów” i to nie dlatego, że bywa kapryśna i humorzasta, a raczej dlatego, iż potrafi zagrać i przekazać różne emocje. Jerzy Stanowski (kompozytor, dyrygent, reżyser) komponuje dla niej i obsadza ją dość często w swoich projektach. Napisał kiedyś, że „Jednym z powodów, dla których piszę piosenki, jest Joanna Lewandowska”. Zygmunt Konieczny specjalnie z myślą o Joannie stworzył partię wokalną do oratorium wielkanocnego pt. „Skarga Jerozolimy”. Wojciech Pszoniak (aktor) powiedział do niej: „Dotknął panią Bóg”, krytyk muzyczny Joanna Poprawa wyraziła taką opinię: „Loranc, Groniec, Lewandowska i może jedno czy dwa nazwiska więcej, wyznaczają jakość polskiej sztuki estradowej”. Wokalistkę nazywano również „złodziejką piosenek” – w pozytywnym kontekście, biorąc pod uwagę jej sposób przekazu i interpretacji znanych utworów. Jest zapraszana do benefisów (przez: Jerzego Satanowskiego, Jana Wołka, Irenę Santor, Andrzeja Zaryckiego, Zbigniewa Łapińskiego)…

W listopadzie tego roku, piosenkarka wystąpi w Mrągowie dwukrotnie: podczas „V spotkania z bohaterami miasta szytego na miarę” oraz w wieczorze uwielbienia. Prywatnie znamy się z Joanną od jakiegoś czasu i wywiad przeprowadziłyśmy podczas tegorocznych wakacji, relaksując się nad jeziorem w Ślesinie. Moja rozmówczyni (oszczędzając mój kręgosłup z implantem) jednocześnie pedałowała, sterowała i odpowiadała na moje pytania, a wokół szalały rozpędzone skutery i motorówki…

Jak do tego doszło, że zostałaś artystką?

Zdaniem mojej rodziny, od zawsze śpiewałam i tańczyłam. Byłam nakręconym dzieckiem, bez przerwy „wystawiałam” jakieś spektakle, to było we mnie. Myślę też, że zostałam obdarowana pokoleniowo, bo moja rodzina była śpiewająca i tańcząca. Po obejrzeniu filmu „Zimna wojna”, z niezapomnianą rolą Joanny Kulik (reż. Pawła Pawlikowskiego), którego akcja toczyła się w okresie powojennym, poruszyła mnie opowieść o poszukiwaniu młodych artystów do zespołu „Mazowsza”. Stało się tak dlatego, że w podobnej sytuacji był mój dziadek. Został wybrany przez Mirę Zimińską – Sygietyńską, aktorkę, która jeździła po całej Polsce i wyszukiwała utalentowane osoby. Mój dziadek był samoukiem, pięknie tańczył i śpiewał. Niestety jego mama, nie wyraziła zgody na wstąpienie do zespołu. Przeżył swoje rozczarowanie, ponieważ nigdy nie był na scenie zawodowo, a mogło się tak stać. Wiec ja po prostu to miałam w sobie.

O czym więc marzyłaś z biegiem lat i jakie były twoje pierwsze kroki?

Moim największym, dziecięcym marzeniem było zostać baletnicą, tancerką klasyczną. Wówczas nie wiedziałam co mnie bardziej pociąga: taniec czy śpiew? W czasach gdy było bardzo ciężko dostać się do szkoły muzycznej, mnie się udało. Trafiłam do elitarnej szkoły muzycznej I stopnia na Starym Mieście przy ulicy Miodowej w Warszawie. Otrzymałam skierowanie z przedszkola. Dostrzeżono we mnie zdolności muzyczne i posłano mnie na egzaminy i dostałam się. Dla moich rodziców było to kosztowne wyzwanie i bardzo duże poświęcenie, które wiązało się z koniecznością dowożenia mnie na zajęcia, zakupienia instrumentu do domu - a nie byli oni zamożni. Uczyłam się w klasie fortepianu, do której uczęszczały dzieci z muzycznych rodzin, ich rodzicami byli wybitni, wspaniali muzycy, kompozytorzy oraz polscy artyści. Te dzieci miały w swoich rodzicach odpowiednią pomoc, ponieważ one wzrastały w muzycznych domach. Tę szkołę wspominam ze smutkiem, bo było mi tam bardzo ciężko. To był wyścig szczurów. Dzieci były szykowane do wielkich, światowych karier.

Pokochałaś fortepian?

Szczerze powiem, że nie znosiłam fortepianu, to była dla mnie ogromna męka. Myślę, że ja byłam stworzona do ruchu, do śpiewu i tańca. Ten instrument wymagał od dziecka, którym przecież byłam, ciężkiej i żmudnej pracy. Na etapie muzycznej szkoły podstawowej i średniej, fortepian nadal nie był moją pasją i miłością. To się później we mnie zmieniło. Jednak wówczas, najbardziej cieszyło mnie włączanie radia, po powrocie do domu i tańczenie do muzyki klasycznej, uczyłam się na własnych błędach. Trafiłam potem na balet, a ukończyłam średnią szkołę muzyczną w klasie fortepianu. Z wykształcenia jestem muzykiem(Szkoła Muzyczna I i II stopnia).

Jak zostałaś aktorką?

To jest ważne, żeby to podkreślić, że nie mam dyplomu ze szkoły aktorskiej. Gram w teatrze a to, że wybitni reżyserzy zapraszają mnie do współpracy i dają mi pracę, to dlatego, że tak się moje życie ułożyło. Można być teatrze, nie mając zawodu aktora. Jak to mówią: „Scena weryfikuje”. Już od osiemnastego roku życia pracuję zawodowo na scenie.

Opowiedz mi o twojej grze…

Zazwyczaj, zwłaszcza na początku, obsadzano mnie w rzeczach dramatycznych, trudnych, bolących, tragicznych… Działo się tak, ponieważ mam taką ekspresję, duży, silny głos. To wzruszało niezwykle i ludzie byli dotykani. Na początku bardzo to wszystko przeżywałam całą sobą, całym ciałem. Dziś jest inaczej, gram i śpiewam warsztatem, nie spalam się, aż tak i nie biorę tego do siebie. Przez lata jednak znalazłam swoje miejsce w pracy scenicznej. Zdarzają się takie sytuacje, że mogę dokonywać czasem wyborów spośród propozycji zawodowych, świadomiej dobierać role w spektaklach, koncertach i projektach muzycznych. To też jest dla mnie wyzwaniem pod względem finansowym i poczuciu stabilizacji zawodowej.

Mówiłaś o tym, że masz już swoje miejsce na scenie. Jakie teksty, lub jacy autorzy ciebie inspirują?

Jeśli miałabym wymienić współczesnych pisarzy, to przede wszystkim wymieniłabym Jana Wołka, on jest dla mnie mistrzem słowa w literaturze. Należy pamiętać, że piosenka jest inną formą i nie każdy wiersz można zaśpiewać, a on potrafi pisać teksty bardzo głębokie. Tworzy teksty poważne i dowcipne, pełne abstrakcji. Tworzy też w różnych gatunkach muzycznych. Kiedyś pisał dla Grażyny Łobaszewskiej, a wiele tekstów, które śpiewał Marian Opania czy też Zbigniew Zamachowski, było jego autorstwa. Odbierałam to jako wyróżnienie, że on i Andrzej Poniedzielski pisali dla mnie. Robili to, bo chcieli, to było dla mnie szczególne i wyjątkowe, że mój śpiew ich inspirował. Dostałam też zgodę od Agaty Pasent, na śpiewanie piosenek Agnieszki Osieckiej, do których jeszcze nikt nie napisał muzyki. Muszę też powiedzieć, że teksty Jonasza Kofty są wyjątkowe, poruszają minie bardzo. Lubię też pisarzy młodego pokolenia. Młodzi ludzie świetnie piszą, ja uważam, że niektóre teksty Hip – Hopowe w Polsce są naprawdę dobre. Podobają mi się teksty zespołów takich jak: Kaliber 44, Paktofonika…

Czym zaskakujesz w doborze tekstów repertuaru?

Na przykład… bardzo lubię śpiewać teksty napisane dla mężczyzn. Ten sam, męski tekst w ustach kobiety, już nabiera innego znaczenia. Zwyczaj wywracam te piosenki do góry nogami. Robię to nie po to, żeby je przewrócić, tylko po to aby, zabrzmiała już inna instrumentacja, zmiana rytmu, która siedzi w moim sercu i zagrała tak, jak ja widzę te piosenki. Nadaję im nowy przekaz, przesłanie. Przekazuję je tak, jak ja je słyszę. To jest już moja interpretacja i mój przekaz.

Opowiedz o projekcie Polsko – Norweskim…

Udział w tym projekcie (Aspiryna Blues), którego tytuł „Karuzela Grup” pochodził od jednej z piosenek Agnieszki Osieckiej, dał mi niebywałą lekcję improwizacji oraz śpiewu. Ten projekt prowadził bart norweski Jörn Simen Øverli. On zakochał się w poezji polskiej. Między innymi w tekstach Agnieszki Osieckiej, Jacka Kaczmarskiego oraz innych naszych poetów, autorów i zrobił z tego program łączony. W tym zespole muzyków byłam jedyną solistką z Polski. Z naszej strony, grali jeszcze na kontrabasie: Sebastian Wypych, a na saksofonie zagrał Grzegorz Piotrowski. Od strony Norwegów występowali tam obłędni muzycy, wirtuozi światowej klasy! Przede wszystkim śpiewała tam Tora Augestat, gwiazda norweskiej sceny, diwa Opery Berlińskiej. Wspólnie aranżowaliśmy te utwory, przez pół roku jeździliśmy do Oslo na próby, staraliśmy się dostosować ten repertuar dla odbiorcy norweskiego, bo nie były to koncerty dla polni. Dużo czasu spędzaliśmy nad tłumaczeniami. Ja śpiewałam po polsku, a oni we własnym języku.

To było takie kulturowe zmiksowanie, w słowotwórstwie też… Piosenki typu „Czy te oczy mogą kłamać”, „Czerwony autobus”, „Dzieci Hioba” , „Tomaszów”, „Karuzela z Madonnami”, – zabrzmiały w innej odsłonie. Nie tylko daliśmy liczne koncerty, została nagrana płyta. Było to dla mnie ogromne wyróżnienie, ponieważ, jak się później dowiedziałam, gdy Jörn szukał wokalistki polskiej, polecono mu Kayah, Justynę Steczkowską, a on wybrał mnie. Ja już tam jakąś pozycję mam w świecie poezji, ale te dwie wokalistki to wielkie nazwiska, obie odniosły wielkie sukcesy. Dla Jörna mój sposób śpiewania i interpretowania był bliższy. To był dla mnie prezent od Boga, projekt trwał prawie trzy lata. Zwiedziłam całą Norwegię wzdłuż i wszerz, dobrze wówczas zarabiałam.

Jak sama wspominałaś, występowałaś na różnych scenach w kraju i za granicą, czy znalazłaś już swoje miejsce na ziemi?

Jeszcze nie jestem w tym miejscu. Jeszcze jestem ciągle w drodze, taka ze mnie misjonarka. Ten mój dom, moje miejsce, noszę po prostu ze sobą. To w pewnym sensie jest też coś, w czymś się spełniam, bo ja lubię być w drodze i podróżować. Choć moja praca i misja są ze sobą związane, to bardzo lubię wracać do swojego mieszkania. Wiem, że taki stan funkcjonowania w moim życiu, nie jest docelowy, że kiedyś się to zmieni. Będę kiedyś w innym miejscu. Nie wiem jeszcze gdzie i jak, ale to miejsce jest jeszcze fizycznie przede mną, bo duchowo i w sercu już je mam jest to związane z moją wiarą. (CDN)

W kolejnej części wywiadu Joanna Lewandowska powspomina pięcioletnią praktykę w Musicalu „Metro”, opowie o kulisach rekrutacji, o młodych ludziach goniących za sławą, jak bohaterowie spektaklu. Zapraszamy do lektury – Agnieszka Beata Pacek.

Wszystkie zamieszczone zdjęcia pochodzą z archiwum Joanny Lewandowskiej i zostały przez nią przesłane do redakcji. Autorami wybranych zdjęć są między innymi: Wiesław Czerniawski, Mirek Wiśniewski, a niektóre pochodzą z archiwum Mazowieckiego Teatru Muzycznego w Warszawie;

Zachęcam do obejrzenia Joanny Lewandowskiej na kanale YouTube dostęp z dn. 02.10.2023 r.:

https://www.youtube.com/watch?v=aKL10BZWFEQ

https://www.youtube.com/watch?v=psDHy49ndy0

https://www.youtube.com/watch?v=kuguSgWIgvI

Aplikacja info.mragowo.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo info.mragowo.pl




Reklama
Wróć do