Reklama

Rajd Koguta i Kleopatra z PRL-u

W tym roku, w Miasteczku Westernowym Mrongoville odbył się ósmy charytatywny „Rajd Koguta”. Jak już pisaliśmy wcześniej, przede wszystkim jest to zasługa Anny Siwickiej i gospodarzy obiektu. Pojazdy jedno, dwu i trzyśladowe, które mają powyżej 30 lat dowiozły na metę w Mrągowie swoich rozbawionych właścicieli. Niektórzy z nich mieli do pokonania nawet tysiąc kilometrów. Tu na pewno nie chodziło o dużą prędkość na drodze, ani o komfort jazdy.

Mottem tegorocznego „Rajdu Koguta” było hasło: „Podróżuj, pomagaj. Pieniądze wrócą a czas nigdy”! Rzeczywiście organizatorzy odwiedzili jeden z mrągowskich Domów dla Dzieci TND. Wręczono dzieciom i młodzieży podarunki, zapasy chemii i środków czystości. Na co dzień jest to moje miejsce pracy, więc było mi niezmiernie miło z uwagi na mieszkańców naszych domów. Jednak nie tylko to było celem tej imprezy. Chodziło również o integrację i dobrą zabawę, o co zadbali organizatorzy, którzy stanęli na wysokości zadania. Nareszcie Miasteczko Mrongoville tętniło życiem. Setki ludzi przechadzało się szlakami westernowej zabudowy, kibicowało dojeżdżającym na metę i korzystało z różnych atrakcji. Na portalach społecznościowych oraz w różnych komunikatorach w Internecie - zawrzało, a mieszkańcy naszego miasta śledząc zamieszczane zdjęcia, filmiki pytali: „Co to jest ten Rajd Koguta?” i ja się nad tym zastanawiałam. Z tego myślenia przyszła do mnie taka luźna i pewnie mijająca się z prawdą refleksja. W PRL – u samochody nie stały w garażach, ale najczęściej na podwórkach po których biegały kury i doglądał ich dostojny kogut. Wówczas, choć samochód nie był dostępny dla każdego, taki obrazek pojawiał się dość często. Takie idee zapewne wywołują uśmiech i nieco trącą absurdem, jednak przyglądając się przez jeden dzień tej imprezie, męczyła mnie ta myśl.

Piękno tego, co dziś jest uważane za stare, nieopłacalne, budzi tak wiele pozytywnych emocji, choć niektórzy zafascynowani techniką, nowoczesnością i gadżetami, mogliby powiedzieć „to wiocha”. Na swój sposób, fascynację tym, co nie jest już popularne w użyciu, porównuje się do dinozaura, ale on nadal ma swój charakter i moc. W pewnym sensie jest reaktywowany. Dzisiejsze skomputeryzowane cztery kółka nie mają tego co „maluchy”, polonezy, trabanty, nyski, traktory czy też motory i składaki, ale to z nimi jest się trudno rozstać. Nowsze modele samochodów, jeśli tylko możemy, to co jakiś czas zmieniamy bez sentymentów. „Rajd Koguta” jest ukłonem w kierunku dobrych tradycji, odbiegającej od codziennego pędu i konsumpcjonizmu. To swego rodzaju lekcja historii i dowód na to, że to, co najlepsze może przetrwać w naszej pamięci i podjętych działaniach. Bo z tym wydarzeniem wiąże się również pielęgnowanie pewnej dozy optymizmu, dystansu do trudnej rzeczywistości społecznej i potrzeby spędzania czasu razem z osobami bliskimi oraz z pasjonatami.

W Mrongoville spotkałam rodzinę, która przybyła do nas maluchem, a na dachu miała umocowane składaki, którymi jeździła po okolicy. Inna rodzina przyjechała do nas z Opola i przebrała się z Indian. Zdradzili mi, że ta impreza jest lepsza niż festiwal w ich mieście, właśnie emitowany w telewizji. Wszyscy dobrze się bawili, a najbardziej Podbala mi się nastoletnia Indianka w trampkach, która przybyła tu razem ze swoimi rodzicami… Wsiadając do zabytkowych samochodów uczestnicy umawiali się w co się przebiorą i tak w autobusie typu „ogórek” jechały cztery piękne i dojrzałe hipiski. Po polach westernowego miasteczka przechadzali się kowboje, fani muzyki lat 80 –tych (ubrani tak jak wówczas chodzili miłośnicy Disco Polo lub na rokowo z perukami i nastroszonymi irokezami). Na „Rajd Koguta” dotarli również ludzie w ortalionach, osoby przebrane za zwierzęta, oraz postacie z bajek: jaskiniowcy, bohaterzy kreskówek z tamtych czasów. Bywało, że to samochód nadawał ton temu, za co się mają przebrać ich pasażerowie. W milicyjnych autach podróżowali milicjanci i ich więźniowie, znaleźli się tez ochroniarze, przedstawiciele BOR –u. W starych karetkach pogotowia, siedzieli sanitariusze, pielęgniarki, a wozy strażackie miały własną obsadę. Znaleźli się również obcokrajowcy. To była lekcja dobrej, rodzinnej zabawy.

Moja młodzież przezwała mnie niedawno Kleopatrą z PRL-u. Wiązało się to u mnie ze zmianą fryzury, jednak ten przydomek wzbudził we mnie pewien uśmiech i refleksję. Kleopatra jest symbolem piękna, bogactwa i władzy, a PRL - chodź przywołuje na myśl ubóstwo i braki, to jednak pokazuje nam też piękne cechy polaków. Ten okres dobitnie mówi o ich kreatywności, wytrwałości, przedsiębiorczości i o tym, że przetrwano dzięki sile jaką wzmacnia bliskość ludzi, którzy są gotowi pobyć razem, rozmawiać i zostawić na chwilę codzienny pęd. Transformacja ustrojowa – bo i z tego czasu pojawiły się zabytkowe samochody - wyzwoliła umiejętność wspólnej zabawy i radości pomimo. W czasie mojego jednodniowego pobytu na „Rajdzie Koguta” w Mrongoville miałam wrażenie, że zabytkowe samochody i obecni tam ludzie - połączyły wszystko o czym piszę. To wydarzenie przywróciło mieszkańcom naszego miasta i przybyłym turystom wiarę to, że w Mrągowie potrafimy się dobrze bawić, być ze sobą. Wielu obserwatorów podkreślało fakt, że ich zdaniem ta impreza łudząco przypomina najlepsze lata Pikniku Country w Mrągowie, brawo organizatorzy! Agnieszka Beata Pacek

Aplikacja info.mragowo.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo info.mragowo.pl




Reklama
Wróć do