Reklama

Polacy za granicą

W dzisiejszych czasach granice wielu miejsc, rzeczy i spraw bardzo zostały poszerzone, rozluźnione, a nawet się zatarły. Jedni zwiedzają świat za pomocą światłowodów, łączy Internetowych, inni wsiadają w samolot, samochód, na statek lub prom i poznają inne kultury i kraje. Motywem wyjazdów z Polski nie są tylko pasje podróżnicze, ale równie ważne są warunki ekonomiczne, poszukiwanie nowej, własnej drogi życiowej. Jak się mają Polacy za granicą?

Niedawno spędziłam urlop w Niemczech. Odwiedziłam tam rodzinę oraz znajomych. W tym czasie spotkałam wielu moich rodaków. Wszystkie te kontakty były miłe i serdeczne. Każdego bacznie obserwowałam i wyciągałam wnioski. Moja nowo poznana współpasażerka w samolocie, która od lat mieszka za granicą, rozmawiała ze mną żywo o ulubionych potrawach z Polski i narzekała na jakość wędlin w Niemczech. Sprawdziłam, to prawda. Moje podniebienie nie zaprzyjaźniło się z żadną niemiecką kiełbasą, a kiedy chciałam zrobić popisową sałatkę z ogóreczkami z chili i z wędzonym kurczakiem - doszłam do wniosku, że dostać wędzone udka w tym kraju - graniczy niemal z cudem! Nie przepadam za salami i jakąś dziwną wędliną. Jednak niemieckie desery i obiad w pewnej kawiarni bardzo mi smakował.

Spotykałam się towarzysko z Polakami przy różnych okazjach. Część z nich urodziło się w Niemczech, posługiwało się biegle co najmniej dwoma językami. Ci pokończyli tutejsze szkoły i pracują w tym kraju. Byli raczej szczęśliwymi ludźmi, aczkolwiek kwestia polskiej rodziny, tradycji i pokarmów stale wracała do nas jak bumerang, bo ich rodzice oraz dziadkowie zaszczepili w ich krwiobiegu coś naszego. Gdy zapytałam pewnej Polki: Czy jej dzieci urodzone na obczyźnie myślą po Polsku czy też po Niemiecku? - przyznała, że jednak tok ich dedukcji jest już niemiecki. Od rodaków usłyszałam, że choć zazwyczaj żyje im się tu dobrze, to jednak wielkie, znane firmy dorabiają się na ich ciężkiej pracy i innych obcokrajowców. Moi rozmówcy mieli poczucie, że bywają wykorzystywani i wyzyskiwani.

W czasie tego urlopu spotkałam znajomą, której nie widziałam już 32 lata. Opowiedziała mi, że choć jest już ustatkowana, ma zapewniony dobrobyt, to jednak okupiła go wieloletnią ciężką pracą, a jej córka, która spędziła tu swoje dzieciństwo i młodzieńcze lata - wyjechała do Polski i tu pragnie założyć rodzinę i żyć. Ona sama bardzo odczuwa brak swoich bliskich, których pozostawiła w kraju. W moich rozmowach pojawiał się nader często motyw „wracać czy zostać”? Młodzi ludzie, choć pracują bardzo ciężko, wolą zostać, ale rodzina i przyjaciele w Polsce sprawiają, że tęsknią i wahają się. W Niemczech kuszą ich dobre zarobki, większa dostępność ofert pracy, łatwiejsza możliwość podróżowania do innych krajów, jednak życie tutaj jest droższe i ekonomiczniej jest wydawać ciężko zarobione euro w Polsce.

Pewnego razu obserwowałam młodą, sympatyczną kasjerkę, stojąc w niedużej kolejce w jakimś sklepie. Lewą rękę miała zabandażowaną. Ze zmęczonym wyrazem twarzy i miłym uśmiechem obsługiwała klientów. Zrobiło mi się jej żal, ponieważ wydawało mi się, że cierpi i zamiast być na zwolnieniu pracuje. Jak się później okazało, podczas naszej krótkiej rozmowy, była Polką pochodzącą z Wrocławia. Wymieniłyśmy między sobą kilka zdań, na koniec życząc sobie wszystkiego dobrego. Wspólnym mianownikiem przypadkowych spotkań z moimi rodakami była radość z faktu, że się widzimy, postawa pomocniczości oraz dobre słowo na pożegnanie. W roli urlopowiczki i podróżniczki miałam się dobrze. Z szeroko otwartymi oczami obserwowałam inny świat, kulturę, architekturę i odpoczywałam nad Renem. Były rzeczy i miejsca, które podobały mi się bardzo. Między innymi zafascynował mnie zwyczaj witania się i zamieniania kilku słów z przypadkowymi ludźmi, podczas spaceru z psem w parku. Dogadywałam się wszędzie łamanym angielskim i osobistym językiem migowym.

Choć w naszym kraju i w moim Mrągowie, nie zawsze jest mi łatwo i życie tutaj nie jest jak z bajki, wiem gdzie jest moje miejsce na ziemi i nic się w tym temacie nie zmieniło. Jeśli chodzi o Polaków za granicą, każdy musi sam znaleźć własną odpowiedź na pytanie: Jak się ma i czy to jest to, czego pragnie? Jednak po moim powrocie, jak bumerang wraca do mnie refleksja Kornela Makuszyńskiego, którą spuentował poszukiwania jednego ze swoich komiksowych bohaterów: „ (…) wziął tobołek i wędruje biedaczysko, po szerokim szukać świecie tego, co jest bardzo blisko”. ABP.

Aplikacja info.mragowo.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo info.mragowo.pl




Reklama
Wróć do