
Już po raz ostatni wracamy do naszego cyklu rozmów o projekcie „Mrągowo Sz(t)uka dialogu”. Razem z Donata Kobylińską – Durką nie tylko wspominałyśmy, to, co się wówczas wydarzyło, ale też pokusiłyśmy się o pewne refleksje. Mam nadzieję, że dziś można o tym otwarcie mówić i pisać, że lokalni politycy są bardziej przychylni i otwarci na takie rozważania, niż wówczas… Czas pokaże. „Pożyjemy - zobaczymy…” – jak mawiał mój tato. Mieszkamy w mieście, w którym dużo się dzieje, które ma potencjał, a przede wszystkim, jeszcze wciąż, jest ono ukochanym miejscem na ziemi, dla jeszcze wielu ludzi. Zmieniają się czasy, mody, jak kroje i fasony garderoby. Nadal jeszcze trzeba coś doszyć, poprawić, może nawet wypruć, po to aby mieszkało i żyło nam się jak najlepiej. Razem z Donatą Kobylińską Durką, zastanawiałyśmy się nad pytaniem: Na jakim etapie jest ten proces?
Drugą część naszej rozmowy zakończyłyśmy mini apelem o powrót do dialogu społecznego. Czy to oznacza, że niewiele się zmieniło po wyborach?
- Jeszcze przed wyborami, trochę pokłosiem tego projektu, już po jego zakończeniu, było zorganizowanie debaty kandydatów na burmistrzów, w której współorganizowanie włączyliśmy się jako fundacja, a uczestniczyły w jej przygotowaniu osoby, które były, na różny sposób, związane z „Mrągowem Sz(t)uka dialogu”. Mogę się mylić, ale ja tak to odbieram. Współorganizował ją przecież Mateusz Kossakowski, który był w gronie szkolących się facylitatorów oraz Jarosław Puszko.
- Czy po wyborach coś się zmieniło? Zmieniło się, ale wciąż pewne rzeczy można rozwijać i zrobić jeszcze więcej. Myślę o potrzebie edukacji społecznej, o systematycznych spotkaniach dotyczących przestrzeni naszego miasta, o rozmowach o tym: Jak ona powinna wyglądać? Jak może być? Czego potrzebujemy jako mieszkańcy? Mam na myśli dialog prowadzony w duchu transformacji konfliktu.
Patrząc wstecz, jak myślisz: opanowaliśmy sztukę dialogu?
- Bardzo mi pomogłaś, jako facylitator, przy dialogu dotyczącym dworca, nie mogłabym poprowadzić tego spotkania bez ciebie, bo tego dnia musiałam być jeszcze w innym miejscu…
Nie o tym chcę porozmawiać… Czy byłaś gotowa na to, że w czasie tworzenia przestrzeni do dialogu, dostanie ci się po głowie? Bo jednak, nawet ja, która byłam mniej kojarzona z tym projektem, zostałam zaatakowana wspierając cię jako facylitator, w płynnym przeprowadzeniu rozmów dotyczących „Bazy Mrągowo”. Jeden z ówczesnych radnych, próbował usunąć mnie z sali, nie przebierając w słowach i fizycznie na mnie napierał… Czy byliśmy na to gotowi jako facylitatorzy? Prowadziliśmy rozmowy, starając sie być osobami bezstronnymi, towarzyszyć ludziom w procesie dialogu i tu nagle, ktoś traktuje nas bardzo personalnie i najzwyczajniej nas atakuje? Wiem, że tobie oberwało się najwięcej. Te nieprzyjemne rozmowy „1 na 1”, sms –y…
- Zaczynając dialog z jednej strony, miałam postawę otwartości i ciekawości co się tutaj zadzieje, a z drugiej – czułam się w swoim żywiole. Podobało mi się inicjowanie procesów społecznych i zapraszanie mieszkańców do wypowiadania się, a jak ktoś tak igra, to musi liczyć się z konsekwencjami, z tym, że gdzieś może zapalić się ogień. No i trochę mnie poparzył ten ogień. Biorę to jako część tego procesu. Ludzie reagują w różny sposób, czasami bywają agresywni. Doświadczyłam też takiej intensywności, ale mimo wszystko uważam, że było warto. Wolę tak i autentycznie, niż taką sytuację, gdy zdania, opinie nie są ujawniane i tak naprawdę nie wiem co myśleć. Wówczas dorabiam sobie tysiące interpretacji. Uważam, że było warto. Oberwało mi się, ale debaty się odbyły.
Wciąż tutaj mówimy o trudnym dialogu, dialogu w konflikcie. Gdzieś tam w konflikcie się otwieramy bardziej… Czy myślisz, że Mrągowo nadal szuka dialogu?
- To jest pytanie… Mam wrażenie, że teraz nieco przycichło. Bardzo lubię ciszę. Jednak czy ta cisza jest dobra? Nie wiem. To nie jest tak, że nic się nie dzieje w tym temacie. Bo przecież powstała „Kuźnia społeczna”, idą zaproszenia ze strony urzędu skierowane do różnych grup społecznych. To jest bardzo ważne, fajne i cenne. Chciałabym podkreślić, że to mnie cieszy. Część tych osób, była uczestnikami naszego projektu, facylitorami i dalej działają na rzecz społeczności lokalnej, choć teraz bardziej na płaszczyźnie zawodowej. To jest bardzo cenne i cudowne, bo dzieją się wreszcie te procesy, które i ja chciałam kiedyś wdrożyć i o które kiedyś walczyłam.
- Jednak, są pewne procesy, które może warto by, moderował je neutralny podmiot, taki niezależny od władz miasta, samorządów. Uważam, że są pewne tematy gdzie jest przestrzeń dla organizacji społecznych, pozarządowych, niezależnych grup, aktywistów i działaczy. Powinny one przejmować realizację pewnych zadań w środowisku. Jeżeli jakaś organizacja realizuje grant, to jednak jej podejście jest bardziej neutralne. Tak jest też postrzegana. Z tych względów uważam, że to jest cenne i ważne. Warto jest wspierać organizacje pozarządowe.
Zrozumiałam to tak, że obecnie, twoim zdaniem, przycichło działanie organizacji pozarządowych, a przynajmniej ich głos jest mniej słyszalny?
- Do końca nie wiem... Jeśli chodzi o moją fundację, ja na razie przystopowałam z racji tego, że mam inne obowiązki zawodowe, kończę kolejne studia. Postawiłam na osobisty rozwój w ostatnim czasie, zdobywałam nową wiedzę i kompetencje w obszarze wspierania drugiego człowieka. To był dla mnie taki osobisty czas. Nie mam tylu zasobów by walczyć o projekty i granty, na przykład z funduszy norweskich. Bo to są trudne przedsięwzięcia i wymagają dużo zaangażowania, poświęcenia czasu. Chciałabym by temat dialogu społecznego, był kontynuowany w Mrągowie przez jakąś niezależną organizację.
Kończąc naszą rozmowę, chcę wrócić jeszcze do jednego wydarzenia. W czasie „III Spotkania z bohaterami miasta szytego na miarę”, które odbyło się pod wieżą Bismarcka opowiadałaś z pasją o tym, jak widzisz nasze miasto. O jakim mieście szytym na miarę marzysz dzisiaj? Jaki miałoby ono krój i fason?
Marzę, aby to było miasto, które przede wszystkim słucha i słyszy jego mieszkańców. Miasto, które daje informację zwrotną, wyjaśnia, wtedy gdy coś robi i wówczas, gdy czegoś nie robi i decyduje inaczej niż tego oczekujemy. Chciałabym, żeby to było miasto, które właśnie tworzy takie przestrzenie, które wręcz zachęcają do spotkań, żeby przysiąść, pobyć ze sobą, posłuchać się nawzajem, porozmawiać, bo umiejętne słuchanie i słyszenie jest sztuką. Jestem na to otwarta. Niech tak się dzieje, zobaczymy co się dalej wydarzy…
REFLEKSJA NA KONIEC:
Jakiś czas temu zdarzyło się, że dziennikarz radia Olsztyn, Wojciech Chromy zapytał mnie:
- Czy Mrągowo jest miastem szytym na mirę wieżowców? - Odpowiedziałam mu wówczas:
- Mrągowo jest miastem szytym na mirę jego mieszkańców, na miarę tego, na ile oni sami gotowi są je szyć.
***
Życzę nam, abyśmy mieli odwagę podążać za marzeniami związanymi z naszym miastem, miejscem, w którym żyjemy i mieli odwagę słuchać i usłyszeć innych mieszkańców. Agnieszka Beata Pacek.
Zdjęcia pochodzą z archiwum Fundacji Złap Rozwój i zostały udostępnione Przez D. Kobylińską – Durkę, pochodzą też ze strony FB „Mrągowo Sz(t)uka Dialogu” (dostęp z dnia 18.06.2025 r.)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie