
600 – lecie Marcinkowa – to kolejne ważne i wyjątkowe wydarzenie. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to ludzie tworzą przyjazne miejsca, a nie daty i okoliczności… Bo może odbyć się impreza nawet na tysiąc osób i nic po niej nie zostanie, parę zdjęć, kilka wspomnień. Gdy jakaś grupa podąża w działaniach za potrzebą serca tworzą się więzi, relacje, na lata…
600-tne urodziny Marcinkowa, wyprawili sobie i innym – mieszkańcy miejscowości, stosowne władze i osoby im przychylne. Jestem jedną z licznych przyjaciółek jednego z organizatorów spotkania – Koła Gospodyń (i Gospodarzy) Wiejskich w Marcinkowie „Marcinkowskie Kaliny” z przewodniczącą Jolantą Hellis na czele, więc nie odmówiłam i też pomogłam. Nie byłam jedyna, oprócz licznego grona sponsorskiego i darczyńców liczba zaangażowanych była imponująca. Należeli do nich gospodarze obiektu czyli pracownicy szkoły podstawowej w Marcinkowie wraz z panią dyrektor Ewą Pawłowicz, strażacy z Użranek i Grabowa, Fundacja Alternatywnej Edukacji ALE, ZHP, CK w Mrągowie, Powiatowa Biblioteka Pedagogiczna w Mrągowie i wielu innych. Mózgiem całego wydarzenia była BożeDanowska,na Mrągowianka, która jest honorowym członkiem KGW w Marcinkowie. To ona wygospodarowała przestrzeń (wraz z organizatorami) do stworzenia imprezy na której gościli mieszkańcy miasta i gminy Mrągowa, przedstawiciele władz (na szczeblu miejskim, gminnym i wojewódzkim), kościołów oraz wiele przyjaznych osób spoza regionu. Nie zabrakło lokalnych działaczy, stowarzyszeń, artystów i twórców. Uczestnicy mogli brać udział w różnych pokazach, występach zespołów (był też akcent Ukraiński), obejrzeć stoiska edukacyjno-tematyczne, historyczne, rękodzieła, z książkami, kulinarne czy też zakupić coś na pchlim targu. Atrakcje zaplanowano dla wszystkich pokoleń a impreza przy śpiewach i tańcach skończyła się późno w nocy. Nawet prognozy pogody się nie sprawdziły bo panowała przychylna aura.
Co stanowiło o sukcesie tej imprezy? – Wzajemne relacje osób pozytywnie zaangażowanych w jej organizację. Każda z nich wnosiła coś od siebie i jak magnez przyciągała sponsorów, artystów, animatorów i ludzi, którzy poświęcili swój czas, pieniądze lub obdarowali darami. Listy podziękowań były długie a kartki, na których je zapisano rozsypały się konferansjerce Bożenie już na początku imprezy ale i tak przy stolikach, stoiskach panowała rodzinna, przyjazna atmosfera. Pamiętam, że gdy wnoszono ogromny tort zażartowałam, że życzę kolejnych 600 lat dla Marcinkowa. Bo jak nie życzyć dobrze tym, którzy szanują się wzajemnie, wiedzą co jest w życiu najważniejsze. Zaskoczyło mnie, że znaczne grono gości spędziło z nami wiele godzin. Niektórzy byli tu już od początku do końca. Setki osób uczestniczyło w wydarzeniu, niektórzy na chwilę, większość na długo. Ja miałam poczucie, że moje sieci relacji, więzi z niektórymi osobami umocniły się. Czyż to nie jest przywilejem móc być przyjacielem lub osobą zaprzyjaźnioną i ogrzać się w jesienny dzień serdecznością i otwartością organizatorów, osób zaangażowanych? To już nie pierwsza impreza, w której granice administracyjne pomiędzy Mrągowem a Marcinkowem stają się płynne – we wspólnym działaniu, zacierają się – dla wspólnego dobra.
Nadal twierdzę, że Mrągowo i okolice, czyli również Marcinkowo, są moim i nie tylko moim, miejscem szytym na miarę. To miejsce tworzą przyjaźni ludzie, których mam przywilej znać, oni wiedzą, że razem możemy więcej. Zgadzam się z końcową refleksją Bożeny Danowskiej: "– Mamy to!... i nikt nam tego nie odbierze!" By wzmocnić tę myśl chciałabym posłużyć się pewnym przykładem. Kalina jest rośliną, która kwitnie kwiatostanami. Kwiatki niemal przytulają się do siebie tworząc charakterystyczne skupiska w kształcie kuli. „Marcinkowskie Kaliny” mają bogaty kwiatostan złożony z jej członków, przyjaciół, ludzi, którzy do nich lgną i właśnie dlatego ta impreza była lepsza niż nie jedno wesele, choć niepozbawiona rodzinnej atmosfery. (ABP)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie