
Można powiedzieć „w końcu” – w końcu wam się udało się zdobyć pierwsze upragnione punkty. Duża radość była w zespole?
– Ciężko opisać ten moment, kiedy sędzia zagwizdał po raz ostatni. Do samego końca meczu stres był wielki, bo rywale nie odpuszczali i mogło się to skończyć remisem. Ale udało nam się utrzymać wynik. Kiedy arbiter zagwizdał ten ostatni raz poczuliśmy ulgę, była gęsia skórka. To było coś niesamowitego.
Robiliście wcześniej jakieś analizy co jest nie tak, czemu tych punktów nie ma?
– Analiza zawsze jest na pierwszym treningu po meczu, z trenerem, który mówi nam co robimy nie tak, czego brakuje. Jednak mimo analiz i długich rozmów nie było widać efektów, a my cały czas popełnialiśmy te same błędy. Aż do niedzielnego spotkania z Szansą (Reszel, wygranego 2:1 - dop. red). A tych punktów nie ma z paru przyczyn. Na pewno brak nam doświadczenia i zgrania. Do drużyny przychodzą nowi zawodnicy, co przekłada się też na grę. Jesteśmy nowi, paru chłopaków coś wcześniej „kopało”, ale paru to nie cała drużyna. Każdy się oswoi z regularną grą to z czasem będą też i punkty (śmiech).
Jak wygląda dziś drużyna Startu? Macie komplet chętnych graczy? Jakie pozycje wymagają obsady?
– Na dziś możemy stwierdzić, że jak na B-klasę mamy rozbudowaną kadrę. 24 czynnie grających na zmianę zawodników, jednak nie chcemy stawiać na ilość, a jakość... Do obsady na pewno jest środek pola, bo tu mamy spore braki. Myślę jednak, że na każdą pozycje przydałoby się wzmocnienie.
A jak jest z treningami? Macie trenera, na którym możecie już dziś polegać?
– Z treningami jest różnie. Trener rzadko opuszcza treningi, chyba że ma pilny wyjazd służbowy – wtedy wysyła nam plan treningowy, który staramy się wykonywać. A naszym trenerem od lata jest Marek Sosna, który wcześniej trenował juniorów Mrągowii.
Liczyliście w tym sezonie na jakąś niespodziankę czy od razu założyliście, że ten rok to będzie próba, przetarcie i zbieranie doświadczenia?
– Zdecydowanie ta druga opcja, choć nie powiem – były okazję, żeby utrzeć nosa paru drużynom, które „siedzą” w rozgrywkach dłużej. Napędziliśmy stracha Vęgorii, z którą po pierwszej połowie prowadziliśmy 2:0. Z Pogonią Ryn przegraliśmy 0:1, a mógł być remis (gdyby nie błąd obrońcy), a z Mini Soccerem Mrągowo przegraliśmy 1:3 po dwóch bramkach samobójczych…
Błędy to w piłce, szczególnie na niskim szczeblu rozgrywek to naturalna rzecz. W szatni są po meczu męskie słowa? Pytam bramkarza, a więc zawodnika, któremu o błędy chyba jednak nie trudno.
– Nie rozmawiamy o tym na gorąco po meczu tylko dopiero na treningu, bo emocje są w nas ogromne i łatwo o sprzeczkę (śmiech). A jeśli chodzi o mnie to póki co w tej rundzie zrobiłem 1-2, po których padły bramki, ale nikt nie ma mi tego za złe.
Bramkarz jest narażony na błędy, ale też często zostaje bohaterem. Pytanie z gatunku osobistych – masz jakiegoś idola spomiędzy słupków?
– Zgodzę się z tym. Podczas meczu można być MVP meczu (termin używany w sporcie: Most Valuable Player, czyli najbardziej wartościowy gracz – dop. red.), a w ułamek sekundy stać się „zerem”…
…Albo odwrotnie... – Albo i tak (śmiech). Moimi idolami między słupkami od początku byli Wojtek Szczęsny, Manuel Neuer i Gianluigi Buffon. Zawsze imponowała mi ich gra w bramce i chciałbym osiągnąć choć 1/10 tego, co oni.
Wróćmy do drużyny. Ten „nowy” Start w rozgrywkach debiutuje „z marszu”. Szybka organizacja, zgłoszenie zespołu do rozgrywek i jesteście. Lista tych, którzy was wsparli na początku jest pewnie długa...?
– Wsparcie dostaliśmy od darczyńców na stronie zrzutka.pl, od całego sołectwa Kozłowo, organizatora festynu, na którym też były zbierane środki na klub oraz lekkie, ale pomocne dofinansowania z gminy Sorkwity. Ale dalej szukamy sponsorów. Poszukujemy kogoś, kto nam zaufa i dołoży do sprzętu sportowego, co pomogłoby w prowadzeniu treningów. Wiadomo – jest sponsor, jest kasa i więcej możliwości.
Za Startem przemawia tradycja klubu, który swego czasu rywalizował na jednym szczeblu m.in. z Mrągowią. A wy chyba nie chcecie wiele. Za to wiele możecie dać, choćby poprzez zaangażowanie w grę. Chyba, że się mylę?
– Chcemy jak najszybciej awansować do A-klasy i zrobić ze Startu takiego „potwora” jak kiedyś. Drużynę, której obwiały się takie miasta jak Giżycko, Mrągowo, Kętrzyn i Iława, z którymi Start rywalizował na poziomie IV ligi. Każdy z nas chce dawać z siebie 100% w klub, żeby było jak dawniej, ale zdajemy sobie sprawę, że mistrzem nie zostaje się z dnia na dzień.
Patrząc na suche liczby w tabeli na awans w tym sezonie nie macie co liczyć. Ale po waszej grze widać, że jeszcze jedno-dwa zwycięstwa, a możecie w kolejnych meczach być postrachem ligi. Jeszcze Kozłowo może mieć IV-ligowca w przyszłości!
– Wiadomo, ten sezon nie będzie nasz przez zły początek, jednak na wiosnę będziemy walczyć o każdy punkt. Wierzymy, że będziemy królować na boisku, jak kiedyś „kozłowscy gladiatorzy”.
A patrzycie na innych rywali z powiatu? Mrągowia po świetnym poprzednim sezonie chyba spuściła z tonu. Za to zaskakująco dobrze gra Żagiel Piecki, który miał sporo szczęścia latem...
– Nie wiem jak inni, ale ja śledzę poczynania Żagla. Sam tam grałem i kibicuję chłopakom, życzę im jak najlepiej. Zdarzało się, że parę osób właśnie z KSŻ było u nas na meczu, popatrzeć jak „kopiemy”. A Mragowii nie można odmówić tego, że to bardzo silna drużyna.
Czego mogę wam życzyć, na teraz, ale też na przyszłość?
– Na pewno mało kontuzji, niskich przegranych i dużych wygranych (śmiech). I zdobycia korony B-klasy!
Trzymam kciuki. Powodzenia!
– Przyda się, dziękuję za miłą rozmowę.
rozmawiał Marek Szymański
Na zdjęciu: W meczu z zaprzyjaźnionym SKS Szczytno bramkarz Startu Kozłowo Michał Lemański wybronił karnego (fot. archiwum SMS Szczytno)