Reklama

O ludziach północy, rycerzach i historii – rozmowa z dr Mateuszem Przybyszem

Wracamy do rozmów przeprowadzonych w czasie „VII Spotkań z bohaterami miasta szytego na miarę”. Jednym z moich gości był Mateusz Przybysz, który jest pasjonatem historii oraz nauczycielem tego przedmiotu w szkołach średnich. W lipcu 2025 wygłosił on wykład w czasie obchodów 500 – lecia reformacji w Powiatowej Bibliotece Pedagogicznej w Mrągowie. Referował temat: „Państwo zakonu Krzyżackiego w Prusach - 300 lat sąsiedztwa”. Wówczas ujął słuchaczy nie tylko swoim krasomówstwem ale i poczuciem humoru. Nasza ostatnia rozmowa również przebiegała w radosnej atmosferze i w interakcji z widzami.

Mateuszu, jesteś doktorem nauk, jaki był temat twojego przewodu doktorskiego?

Reklama

- Postaram się to jak najprościej wytłumaczyć. W swojej pracy doktorskiej zajmowałem się badaniem tego, w jaki sposób w Polsce uczono historii, począwszy od lat dwudziestych do współczesności. Z systemowego punktu widzenia jestem dydaktykiem historii i powinienem uczyć tego, jak się naucza historii.

Porozmawiajmy przez chwilę o naszym mieście w kontekście historycznym. Wiele kontrowersji wiązało się na przykład ze słynnym pomnikiem Rocha…

- W momencie gdy on powstawał, doszło do strasznej awantury. Wybuchł nawet skandal. Ten pomnik z Rochem ma mało wspólnego. Jednak stał się on symbolem Mrągowa. Ja zawsze mówię, że stoi on na Placu Piłsudzkiego, a i tak wszyscy wiedzą, że mam na myśli plac Rocha.

Reklama

Do kogo tak naprawdę należą ziemie, na których obecnie mieszkamy? Czyje one tak naprawdę są? Wydaje mi się, że kulturowo nie jest to aż tak oczywiste…

- Czyje są te ziemie? – odpowiem, że nasze. Mówię to z pełną premedytacją. Mam taką własną, roboczą tezę na ten temat…

Zdradzisz nam ją?

- Jesteśmy trzecim pokoleniem prusaków. To właściwie nie są Mazury, nie są tereny należące do Warmii. Wiem, że teraz mówię niepoprawnie politycznie, że to są Prusy. Patrząc z tej z perspektywy, mamy pierwsze pokolenie Prusaków, czy Prusów - prawdziwych średniowiecznych Bałtów. To był lud do nikogo niepodobny. Został on podbity przez Krzyżaków, ale ich nie zniszczono… Na tych ziemiach zaczęło się nieźle mieszać. Byli Prusowie, pojawili się osadnicy z całych Niemiec. Przybywają też osadnicy z Mazowsza, którzy potem dali nazwę Mazurom. Później pojawia się drugie pokolenie Prusów – to niemieckie. Ono nam się kojarzy z Zaborem Pruskim, z działaniami dążącymi do zjednoczenia Niemiec. Potem znowu przyjeżdża tu masa różnych ludzi. Pojawiają się Żydzi, rosyjscy staroobrzędowcy, ludność litewska. Robi się taki „mix kulturowy”, który zatrzymuje II Wojna Światowa i… pojawiamy się my. Gdybyśmy teraz tu na tej sali spojrzeli na nazwiska gości, to większość z nas posiada przodków z Litwy, Białorusi, Żmudzi, Mazowsza, Śląska… Wielu ewangelickich pastorów pochodzi ze Śląska…

Reklama

Wiem, że ja pochodzę ze „schłopiałej szlachty” z Litwy. Nie wiem, kto z kim i jak się skoligacił, ale trochę szlacheckiej krwi we mnie płynie…

- O proszę, też może tak być. Nie mówię, że nie... Natomiast zbiorczo, te ziemie, są ziemiami przechodnimi. Patrząc na to z drugiej strony, należy zaznaczyć, że te ziemie są jedynymi w Europie, na których trzy razy całkowicie wymieniono ludność. Powstało tu środowisko ludzi o takiej wyjątkowej puli genowej. Ta społeczność posiada specyficzne cechy. Z jednej strony, mieszkają tu ludzie bardzo otwarci, świadomi swej różnorodności. Ta różnorodność stale nas i naszych przodków tu otaczała. Z drugiej strony, mamy też ludzi wyciętych ze swoich oryginalnych korzeni. Z trzeciej strony, mamy tu takich „ludzi północy” . Lubię to określenie. Mają oni swój charakter, nie dają się łatwo zdominować. Czy postrzegamy siebie jako mieszkańców Mazur, czy Prus lub Krainy Wielkich Jezior – wszyscy wiedzą o kogo chodzi.

Reklama

Wychowaliśmy się na „Krzyżakach” Henryka Sienkiewicza. Zdradź nam jakie tam były przekłamania…

- W filmie czy w książce?

Może być to i to…

- Proszę bardzo. Zakładam, że nawiązujemy tu do rycerzy. Jeżeli chodzi o książkę Sienkiewicza „Krzyżacy”, to wykonała ona ogromną pracę społeczną ucząc ludzi historii. Całe pokolenia wychowały się na ideale rycerza w śliniącej zbroi, pięknie wyglądającego i to jest super… Z drugiej strony, narobiła ona strasznej szkody historycznej wmawiając ludziom, że rycerz wyglądał tak, jak Henryk Sienkiewicz to sobie wyobraził. Od rzazu tutaj nawiążę do mojego hobby, o którym trochę później mieliśmy też porozmawiać, o rycerstwie współczesnym…

Reklama

Tak, mieliśmy o tym porozmawiać za chwilę, ale skoro już zacząłeś, to proszę…

- Często się zdarza na naszych pokazach, że przychodzą ludzie i mówią: „Panowie, ale wy nie wyglądacie i nie walczycie jak rycerze. W filmie było inaczej i w książce też było inaczej…” Największe przekłamanie, jakie zrobił Sienkiewicz, to przeniósł nie w tę stronę wygląd średniowiecznych Krzyżaków.

Co masz na myśli?

- Tak, jak oni wyglądali u Sienkiewicza, to mogli oni wyglądać sto lub osiemdziesiąt lat później. Pisarz wrzucił też chłopską piechotę pod Grunwald. Jej tam nie było. Jej tam nie powinno być. Bitwa pod Grunwaldem była w 100% walką konną. Natomiast… czy to komukolwiek przeszkadza, myślę, że nie.

Reklama

Opowiedz nam jeszcze o takich smaczkach z filmu?

- Swego czasu badaliśmy ten film pod względem propagandowym. Mój ulubiony moment w filmie, to moment przed bitwą. Widzimy dwie scenki pokazujące narady w namiotach Wielkiego Mistrza i króla Jagiełły. Gdy Krzyżacy kończą swoją naradę krzyczą: „Wielki Mistrz heil”! Ci Krzyżacy „heilują” – propaganda chciała tak udowodnić, że to byli „wspaniali” Niemcy, którzy się niczym nie różnili od tych z 1939 roku. To jest takie najbardziej widoczne przekłamanie. Sporna również jest kwestia wyglądu strojów, zbroi. Jest też parę takich fajnych momentów, jak na przykład Krzyżacy nakładają na siebie ciężkie hełmy, a te blachy uginają się w ich dłoniach…Ja bym takiego nie założył…

Reklama

Przejdźmy do tego, w co ty się ubierasz i co robisz w czasie rekonstrukcji historycznych w grupie Strażników Roty Zaciężnej Strażnicy Sensburg? Dobrze podałam nazwę?

- Rota Zaciężna Strażnicy Miasta Sensburg Chorągwi Ryńskiej Komturii Bałgijskiej…

Ojej, tak złożonej nazwy Internet mi nie podpowiedział!

- Mogę ją rozrysować…

Wzięliście sobie trudną nazwę… Już nie raz rozmawiałam z członkami waszej grupy i wiem, że bardziej jesteście aktywni i znani poza Mrągowem. Na czym polegają wasze działania?

Reklama

- Mówiąc skrótową formą, sama „Rota” jest właściwie stowarzyszeniem pasjonatów historii. Stanowimy w dużej mierze, grupę przyjaciół. Mamy relacje i spotykamy się również poza oficjalnymi średniowiecznymi eventami. Nasza działalność jest bardzo szeroka. Najbardziej widowiskową część stanowią pokazy rycerskie. Jeśli chodzi o ich zasięg i rozmach są one bardzo różne. Bywa, że walczymy do tak zwanego „kotleta” na zamku w Rynie po większe pokazy, czy też - zawody sportowe, turniejowe. Mamy w naszym gronie zawodników, którzy są mistrzami lub wicemistrzami Polski w walkach rycerskich. Zdarzają się nam udziały we wszelkiej maści inscenizacjach bitew. Prowadzimy też pokazy obozowego życia, średniowiecznych zwyczajów i tańców, przygotowywania potraw. Tak naprawdę nic nas nie ogranicza poza możliwościami kadrowymi i realizacji zapotrzebowania.

Tak jak powiedziałaś, my jesteśmy dobrze rozpoznawalni poza Mrągowem. Jakoś w naszym mieście nie możemy się na szerszą skalę przebić… Nie wiem czy nas nie kochają?

Reklama

A pod Wieżą Bismarcka was kochają! W czasie „III Spotkania z bohaterami miasta szytego na mirę” odbył się tam pokaz i przeprowadziłam rozmowę z jednym z „Szeszeniów”… Pomimo tego, że większość „Roty” była poza miastem dwóch waszych przyszło i stoczyło bój u stóp wieży, aż ziemia dudniła!

- Tak. „Szerszenie” jest to nasz oddzielny projekt. Jest to grupa walcząca w walkach kontaktowych. Czyli, oni już nie głaszczą się dla zabawy, tylko walczą na serio.

Reklama

Tak. Wówczas też było na serio. Jeden z twoich kolegów ten, który pracuje w policji, doznał kontuzji bodajże barku…

- Mógł nie wypisywać mandatów…

Skąd czerpiecie wiedzę o epoce, bo przecież nie z Sienkiewicza…

- Tak, jak zauważyłaś, to nie jest wiedza, która zgadza się z popkulturą. Dążymy do tego, aby to była wiedza zakorzeniona głęboko w historii. Na całym świecie, ludzie należący do ruchu rycerskiego, analizują źródła wszelkiej maści pod względem wiarygodności historycznej i dzielą się tą wiedzą. Biorą pod uwagę zachowane rzeźby, obrazy, kodeksy i inne dostępne dokumenty czy też eksponaty muzealne. Tworzymy ogromną międzynarodową społeczność. Pomaga w tym Internet. Jeżeli na odpowiednią, wiarygodną stronę lub forum wrzuci się jakiś problem, zapytanie, to nagle tysiące pasjonatów zaczyna ten problem rozwiązywać.

Podasz jakiś przykład?

- Tak. W zeszłym roku pojawił się problem. W momencie, gdy chce się wziąć udział w turnieju rycerskim, należy udowodnić historyczność swego stroju. Nagle ktoś zauważył, że każdy miał osłonę dolnej części nóg, tylko na żadnej ikonografii nie było informacji, o tym, czy ta osłona sięgała również tyłu łydki. Wydawałoby się, że chodzi tu o niewiele znaczący banał…

To mi trochę przypomina wagę strojów skoczków narciarskich. Wszystkie obowiązujące parametry muszą być zachowane, by mogli być dopuszczeni do skoku…

- Dokładnie, tylko w tym przypadku kłopot tkwił w tym, że na każdej ikonografii było widać rycerza z przodu a nie z boku i trudno to było rozstrzygnąć. Ktoś wrzucił ten problem na forum i nagle okazało się, że zaczęły spływać informacje. Ludzie zaczęli szukać. Odpowiedzi padały z Kazachstanu, Rosji, Stanów Zjednoczonych, Francji i innych stron świata… Różne informacje oraz fragmenty źródeł złożyły się w ważną odpowiedź. Kilkakrotnie potwierdzono, że rycerz tył łydki miał osłonięty.

Rozumiem. Jesteś rycerzem…

- Pasowanym rycerzem!

O! Pasowanym rycerzem! Doktorem nauk… Nie dość ci tej historii, jeszcze uczysz dzieci? Jaki masz sposób, aby zachęcić dzieci do nauki historii?

- Staram się ich nie zniechęcić… Wydaje mi się, że jeżeli człowiek, robi to, co lubi i bierze to pod uwagę, że inni mogą tego nie lubić, to może osiągnąć jakiś sukces. Wszystko jest kwestią pewnego wyważenia. Staram się bardziej kształcić myślenie, wyciąganie wniosków, niż nauczać dat. Może o to chodzi…

***

Z mojej wiedzy wynika, że szkolne lekcje przeprowadzone przez Mateusza Przybysza są udane. Uczniowie lubią tego nauczyciela i jego pasja udziela się innym. W jednym z postów, już po „VII Spotkaniu z bohaterami miasta szytego na miarę” – Mateusz Przybysz napisał: „wygląda na to, że dołączyłem do grona krawców, szyjących Nasze Mrągowo na miarę…” Myślę, że mój rozmówca stał się nim dużo wcześniej, niż oficjalnie udało mi się z nim porozmawiać. Agnieszka Beata Pacek

Zdjęcia: Sylwia Dębowska i prywatne archiwum M. Przybysza

Nagranie rozmowy:

VII Spotkanie z bohaterami miasta szytego na miarę.

Aplikacja info.mragowo.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo info.mragowo.pl




Reklama