
W czasie szkolenia ABC Dziennikarstwa Lokalnego (Media Forum) poznałam młodego mężczyznę: Miłosza Polaka, który mnie zainspirował i ujął swoja kreatywnością, determinacją oraz dystansem do samego siebie, tak rzadko spotykanym pośród młodzieży. Chłopak niedawno ukończył studia I stopnia (kierunek: dziennikarstwo) i dalej kontynuuje naukę. Jednocześnie pracuje w telewizji ASTA w Pile. Ten młodzieniec, z powodzeniem rozwija swoje pasje w social mediach. Między innymi na kanale „YouTube” (ponad trzysta tysięcy subskrybentów) oraz zajmuje się astrofotografią. Choć jego działalność prowadzona, w związku z „PolishTortoise” jest bardzo popularna, nie ujawnia on (zbyt często) swojej twarzy w Internecie. Przeprowadziłam z nim rozmowę, która na Rybigłosie ukaże się w trzech odsłonach.
Miłosz, mieszkam w miasteczku, gdzie nie ma lokalnej telewizji, która stale by nadawała, dlatego proszę, zdradź nam jaki zasięg ma waszej stacja TV ASTA?
- Trudno jest tak naprawdę dokładnie to określić. Jeżeli chodzi o tę antenę, myślę, że jakieś z kilkadziesiąt tysięcy. Mam nadzieję, że nie podaję teraz złych statystyk. To i tak, jak na lokalną telewizję i na lokalne media - jest naprawdę dobrym wynikiem. Na Facebooku, na przykład, mamy trzydzieści siedem tysięcy obserwujących w tej chwili… No i prowadzimy też portal, tam też są takie dosyć fajne wyświetlenia. Wiemy, że ma on spore grono odbiorców.
Te liczby dają nam obraz tego, o jakich zasięgach mówimy. Jesteś dwudziestoparolatkiem, a już na cały etat pracujesz w telewizji. Co ty tam robisz? Sprzątasz, przynosisz kawkę (śmiech)?
- Ha, ha (śmiech). Jeśli trzeba gdzieś tam podać kawę gościowi przed „Rozmową dnia”, czy w studiu, a ktoś jest zajęty, to przyniosę i kawę… W redakcji często bywa, że tak, jak inni moi koledzy i koleżanki, robię wszystko co jest akurat potrzebne. Uzupełniamy się…
Rozumiem, że to nie jest już taka kawa praktykanta, stażysty, tylko po prostu jesteś gościnny i miły. Co tak naprawdę robisz w TV ASTA?
- Jestem producentem. Jeżdżę w teren, na tak zwane materiały na zlecenie, na przykład od samorządówki lub gdy ktoś nam zapłaci i zleci produkcję jakiegoś spotu. Zajmuję się też kanałem YouTube, od Facebooka czasami też… Więc jestem też od social mediów… Działamy na tym polu z młodą kadrą.
Skąd u ciebie wziął się pomysł na dziennikarstwo?
- Zaczynając studia, miałem rozwijający się kanał na YouTube. Działałem już w social mediach i widziałem, że coś powiązanego z dziennikarstwem będę chciał w życiu robić. Dziennikarstwo, to po prostu był najszerszy i najlepiej dostępny kierunek w ramach licencjatu w Poznaniu, na Wydziale Nauk Politycznych. Lubię politykę i historię, troszeczkę też dziennikarstwo, więc po prostu stwierdziłem, że, to jest najlepszy kierunek, na który się dostałem, bo jeszcze aplikowałem, na do Torunia na stosunki międzynarodowe. Na obie uczelnie się dostałem, wybrałem Poznań.
Jak uważasz, czy przyszły, dobry dziennikarz powinien ukończyć studia na tym kierunku?
- Nie musi. Mogę powiedzieć, że jeżeli ktoś chce się nauczyć z samych wykładów czegoś i z ćwiczeń na dziennikarstwie, to się tego zawodu nie nauczy. Studia - uczą teorii, praktykę trzeba po prostu zdobyć w terenie. Są nawet dziennikarze, którzy nie potrzebują żadnych studiów i po prostu od razu idą do pracy. U nas też mamy takie osoby, które po prostu zaczynały swoje dziennikarstwo już w szkole średniej. Tu nie jest ważny papier. Oczywiście ten papier, fajnie podnosi czyjąś rangę, ale tak naprawdę, jeżeli się nie działa gdzieś tam dodatkowo, w jakichś mediach, na przykład: w studenckich lub w szkolnych - to jest trudniej zrozumieć ten zawód. W czasie studiów działałem w telewizji studenckiej „Flesz”, a teraz studiuję i jednocześnie pracuję w TV ASTA.
Ze mną trochę też tak było. Z wykształcenia jestem pedagogiem i działam w portalu dziennikarskim, bez papierków…
Jak dziś, realnie zaistnieć w sieci w charakterze mediów, ma na myśli telewizję, portale dziennikarskie?
- Chyba najwięcej mogę powiedzieć o kanale YouTube, bo na nim skutecznie działam. Obowiązują tam pewne zasady. Przykładowo: dziesięć sekund ma znaczenie. Oczywiście, reszta filmu też jest ważna. Jednak, może tak być, że tylko na dziesięć sekund przeciągniemy widza. Na tym kanale duże znaczenie ma „klikalność” miniaturek. Nie można dążyć do tego za wszelką cenę, bo „klikbajty” bywają brzydkie.
Wyjaśniasz nam czym są „klikbajty”?
- Chodzi o to, że jakiś filmik może mieć na przykład jakiś bardzo mocny, przyciągający tytuł. Ludzie zaciekawieni klikają na niego i okazuje, że jest o wiele słabszy i wcale nie jest to, czego spodziewaliśmy się po tytule. Tytuł jest po prostu podkoloryzowany, żeby nas tylko zachęcić i wtedy tak naprawdę są kliknięcia, ale pozostaje niesmak.
Ale te wejścia są dla każdego widoczne i trochę wprowadzają zamieszanie w kwestii popularności oglądalności danego materiału…
- Kanał YouTube sobie to tak sprytnie wymyślił, że jest ważny „watch time”, czyli „czas oglądania”. Można sprawdzić, ile faktycznie odbiorca poświecił czasu na dany materiał. Na przykład, czy to było pięć minut. Ważne jest aby ktoś obejrzał go w 80%. Gdy przerwie oglądanie po dwudziestu sekundach, to już jest źle.
Czyli „kombinujemy” tworząc treści, jak zatrzymać odbiorcę na dłużej?
- Tak, kombinujemy jak zatrzymać słuchacza. Najlepiej gdy przyciągają go nasze ciekawe treści i informacje. Dobrze by był być niezależnym. Posiadać własną stronę, platformę, jednak nie zawsze jest to możliwe.
Obecnie wydaje się, że prasa drukowana odchodzi do lamusa, a wy młodzi, lepiej od nas poruszacie się w Internecie. Myślisz, że social media są przyszłością dziennikarstwa?
- Mimo wszystko, uważam, widzowie nie ufają social mediom. Najbardziej ufa się mediom lokalnym, stacjom telewizyjnym. W Internecie dużo jest „fake newsów”. Tam trzeba wszystko sprawdzać. Największą wylęgarnią nieprawdziwych informacji jest na X/Twitterze.
Myślę, że tego można się nauczyć od nas młodych. My już troszeczkę wiemy, że w Internecie nie wszystko jest prawdziwe. Mamy teraz sztuczną inteligencję. Trzeba z nią uważać. Co innego jest wstawić „mema”, na przykład, z wygenerowanym jakimś trendem, obrazkiem, gdzie to jest oczywiste, że to jest AI. Inaczej ma się sprawa, gdy oglądamy na Instagramie jakąś przemowę polityka, który zupełnie - na poważnie - mówi coś, czego normalnie by nie powiedział. Jest to materiał wygenerowany przez AI i wygląda prawie idealnie. Chyba raz, albo dwa razy złapałem się na tym, że nie domyślałem się, że to jest AI…
Prawdą jest, że korzystanie z AI wymaga od nas rozważnego podejścia. Rzeczywiście, w czasie szkolenia ABC Dziennikarstwa Lokalnego (Media Forum), w którym oboje braliśmy udział, kwestia siły zaufania do lokalnych mediów, tworzonej sukcesywnie renomy - niezależnej od Facebooka i innych podobnych komunikatorów - była kilkakrotnie podkreślana. Mówiono też o tym, że ilość kliknięć nie przekłada się na czas poświęcany treściom zamieszczanym w portalach dziennikarskich.
W Drugiej części naszej rozmowy porozmawiamy z Miłoszem o tym, jak zdobył ponad trzysta sześć tysięcy subskrybentów i ma wiernych widzów od lat na swoim kanale. (ABP).
Zdjęcie: Urszula Mazurowska, oraz archiwum prywatne Fb Miłosz Polak;
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie