
Decyzja zapadła: Rada Miejska w Mrągowie głosami większości podjęła uchwałę w sprawie ustalenia lokalizacji inwestycji mieszkaniowej przy ul. Giżyckiej.
Przed głosowaniem nad istotną uchwałą – a istotną choćby z uwagi na sprzeciw dużej części mieszkańców – wszystko wydawało się już z góry ustalone. Jedna strona ewidentnie lobbowała nad przyjęciem uchwały do tego stopnia, że radni, których głosy były przy podjęciu decyzji decydujące nawet nie próbowali dochodzić dlaczego 40 osób podpisało się pod negatywnym stanowiskiem, a w innym miejscu ponad 600 osób wypowiadających się negatywnie o pomyśle stawiania wielkiej bryły w miejscu, które z racji położenia można nazywać wizytówką miasta, zmiażdżyło w ankiecie tych będących „za”. Nie wnikali nawet dlaczego wojewoda zaskarżył inną uchwałę dotyczącą tej inwestycji. Warto podkreślić, że strona opozycyjna nie wyraziła stanowczego sprzeciwu dla budowy, a jedynie domagała się zachowania rozsądku przy podjęciu decyzji, wysłuchania głosu mieszkańców, a także przestrzegania ładu przestrzennego i prawa miejscowego. — Uchwała Lex Developer, na którą powołuje się inwestor, została wykonana po to, by stosować ją w gminach, które mają problemy z planami zagospodarowania przestrzennego lub które ich w ogóle nie mają — mówił podczas sesji radny Robert Wróbel. — W Mrągowie nie ma problemów z miejscami pod budowę nowych mieszkań i te mieszkania się buduje. Obecnie mamy cztery budowy (prawie 200 mieszkań), czeka pozwolenie na piąte, a z mediów społecznościowych wiemy, że szykuje się inwestor na budowę apartamentowców na terenie Miejskiego Lasu przy Górze Czterech Wiatrów. Zawsze będą jakieś potrzeby, ale my dyskutujemy nad uchwałą, która ma – wbrew miejscowemu prawu i łamiąc ład przestrzenny – działać na korzyść inwestora, maksymalizując jego zyski. Głos w dyskusji zabierali głównie radni opozycyjni, a i tak przewodniczący dwoił się i troił, by ten czas skracać. Mimo to radny Waldemar Cybul przypomniał ponownie o inwestycjach budowlanych, które są w mieście realizowane, a Jakub Doraczyński zapytał wprost: — Co się wydarzyło, że w październiku 2019 roku, kiedy dwa razy głosowaliśmy nad tą działką z przeznaczeniem dla innego inwestora, państwo radni nie byliście pro-mieszkaniowi, a dzisiaj – przy tych kontrowersjach i reakcji mieszkańców, którzy jak już wiemy są przeciwko tej inwestycji w takiej formie – zmieniliście zdanie? Radni z koalicji burmistrza o głos jakoś szczególnie nie zabiegali. Jedynie radny Miksza, znany ze społecznej życzliwości i wyszukiwania problemów, które zgłasza niezależnie czy burmistrz jest "jego" czy nie, oświadczył, że cieszy się z tej inwestycji, ponieważ pozwoli ona zwiększyć mieszkańcom szansę na kupno własnego mieszkania. Jak twierdzi, odebrał nawet kilka telefonów od osób, które chcą tej inwestycji. Pomijając dyskusję, w której jedna ze stron – jeśli już zabierała głos – była wyraźnie podrażniona pytaniami i nie przebierała w słowach, głosy mieszkańców zostały zepchnięte na absolutny margines. Chwila wyznaczona na sam koniec punktu obrad, gdy radni, którzy przyszli głosować "za" prawdopodobnie tylko czekali już na to, kiedy wykonają swoją powinność, to był policzek wymierzony mieszkańcom, którym ktoś próbuje zgotować los i nie patrzy na ich uwagi. W dodatku przewodniczący ostatecznie i tak przerwał wypowiedź przedstawicielce mieszkańców, zapewne z przekonaniem, że nic to nie zmieni. Bo faktycznie nic by to nie zmieniło. Dwunastka radnych pokazała we wtorek, że chyba odmierza swój czas w samorządzie jako "tu i teraz" i raczej jest przekonana, że nie poniesie za to żadnych konsekwencji. Teraz odpowiedzialność za dalsze ruchy inwestora zrzucona została na inne organy, a także na niego samego. A może właśnie o to chodziło? fot. P. Krasowski/UMM
W mediach społecznościowych głos zabrał jeden z naszych Czytelników – pan Kamil: „Argument p. przewodniczącego Mikszy, że mieszkańcy chcą tej inwestycji i chcą mieszkań, bo już dzwonią i pytają to albo celowe wprowadzanie w błąd albo niewiedza. Zatem krótkie wyjaśnienie, już teraz ceny nieruchomości na rynku pierwotnym są na poziomie 6000-7000 i nie są to nawet lokalizacje "prestiżowe" czy "atrakcyjne". Pozwolę sobie na uproszczenie i za taką lokalizacje dodam 2 tys. do metra, a mamy już więc 9 tys. Jeśli inwestor będzie musiał usunąć grunt, już musiał zrobić wcięcie w budynku przez stacje paliw i może będzie musiał zrezygnować z części mieszkań przez brak odpowiedniego nasłonecznienia (chociaż na to też jest obejście) czy inne nieprzewidziane wydatki, to pierwotny plan już mu się nie kalkuluje, dlatego strzelam, że minimum to będzie 10 tys. za m2. Kto z Mrągowa kupi sobie mieszkanie 50 m2 za 0,5-0,6 mln (no bo jeszcze wykończenie 2 tys. od metra) jako pierwsze, żeby tam zamieszkać? Będą to mieszkania typowo inwestycyjne pod wynajem dla turystów, więc to inwestorzy mogli dzwonić, którzy w sumie też mogą być mieszkańcami, ale nie wiem czy o to panu radnemu chodziło. Róbcie tak dalej, a pójdziemy ścieżką Giżycka, gdzie centrum miasta pustoszeje, przejmowane jest przez turystów, mieszkańcy muszą wynosić się na przedmieścia czy na wieś, bo inaczej ich nie stać na mieszkanie w mieście. Rzeczywiście dzięki tej inwestycji młodzi będą wracać Panie Marianie”.