May the Fourth be with you – czyli co świętujemy 4 i 5 maja?

Jeśli 4 maja usłyszysz w pracy "Niech Moc będzie z tobą", zamiast odpowiadać "dzięki, wzajemnie", sprawdź, czy przypadkiem twój kolega nie przyszedł dziś do biura w pelerynie Jedi. To właśnie tego dnia fani na całym świecie obchodzą Światowy Dzień Gwiezdnych Wojen – święto, które już dawno wymknęło się poza granice galaktyki „dawno, dawno temu…”.

Dlaczego właśnie 4 maja?

Wszystko zaczęło się od gry słów. Angielskie "May the Fourth be with you" brzmi prawie jak kultowe „May the Force be with you”, czyli „Niech Moc będzie z tobą”. Od tej lingwistycznej zabawy zaczęła się tradycja, która dziś obejmuje maratony filmowe, cosplay, memy, fanarty i… oficjalne wydarzenia z udziałem instytucji kultury. A jeśli komuś jeden dzień to za mało – 5 maja obchodzony jest tzw. Revenge of the Fifth, czyli dzień czarnych charakterów. Bo jak wiadomo, Sithowie też mają swoje prawa.

Nie tylko dla nerdów

Kto myśli, że ten dzień świętują wyłącznie zagorzali fani z mieczami świetlnymi na półce, ten jest w błędzie. Gwiezdna saga od dekad inspiruje kolejne pokolenia i odciska piętno na kinie, sztuce, literaturze, filozofii, a nawet… edukacji! Biblioteki, szkoły i domy kultury organizują prelekcje, warsztaty i konkursy, dzięki którym można dowiedzieć się, co łączy Yodę z zen, a Imperium z systemami totalitarnymi. Serio.

Jak świętować?

Możliwości jest tyle, co planet w galaktyce. Można zorganizować domowy seans filmowy (kolejność oglądania – temat na osobną debatę), przebrać się za ulubioną postać, wziąć udział w paradzie lub odwiedzić lokalny geek event. Internet też szaleje – memy, TikToki, fanowskie dzieła i oczywiście hasztagi #MayTheFourth i #StarWarsDay królują w sieci.

Nie brakuje też akcentów charytatywnych. Fani często organizują zbiórki i akcje pomocowe – bo przecież prawdziwy Jedi służy dobru. A jeśli przy okazji kupisz sobie nowy kubek z Baby Yodą albo limitowaną figurkę Dartha Vadera – cóż, to też element tradycji.

Niech Moc będzie z Wami – dziś, jutro i zawsze. I pamiętajcie: „Fear is the path to the dark side”… zwłaszcza, gdy boisz się obejrzeć całą sagę w jeden weekend.