
Adrian Dawid Seyda, pseudonim Szybki, urodził się w Giżycku, od urodzenia mieszka w Rynie. Do niedawna dużo czasu spędzał na siłowni, ale kilka lat temu „odnalazł” boks. Jego trenerem jest Piotr Luczek. W październiku podczas gali Gołdap Fight Night Adrian stoczył swoją pierwszą walkę bokserską. Niestety przegrał ją na punkty. Stres odebrał odrobinę umiejętności i agresji ringowej. Adrian uważa jednak, że stać go na więcej.
Czym jest boks dla Adriana Seydy? Inne dyscypliny też cię interesują?
— Może zacznę od końca pytania. Czy inne sporty są dla mnie ważne? Moimi pierwszymi treningami była siłownia piwniczna, gdzie sprzęt robiło się samemu, a plany układało z gazet kulturystycznych. Nie wszystko do końca rozumieliśmy, ale ćwiczyliśmy. Pierwszy swój trening zrobiłem w wieku 11 lat. Byłem wtedy mały słaby i nikt we mnie nie wierzył, nawet ja sam. Dziś po tylu latach od pierwszego treningu zacząłem dorastać z tą motywacja i dalej dorastam. Zmieniają się treningi, podejście z każdym rokiem jest coraz lepsze. Szukałem swoich treningów i je znalazłem. Moim sportem jest boks. Od 5 lat mogę trenować na wysokim poziomie, o czym kiedyś, jeszcze jako dziecko, mogłem tylko pomarzyć. I o takich treningach i o trenerze, który zna się na robocie. W wieku 28 lat zacząłem trenować i ta zajawka procentuje. Ciągnie mnie do tego. Po pierwszym treningu wiedziałem, że to jest coś dla mnie. Przez pół roku trenowałem boks i aikido, ale ciężko było pogodzić dwa sporty. Musiałem wybrać to, do czego mnie bardziej ciągnęło.
Jak długo współpracujesz z trenerem Piotrem Luczkiem? Czy masz innych trenerów lub wzorce do naśladowania?
— Trenera Piotra Luczka znam ponad 5 lat Jest jedynym moim trenerem (i mentorem). O boksie wie wszystko albo prawie wszystko. Trener jest dla mnie ważny i jest wystarczającym wzorem do naśladowania. Ma ogromną wiedzę, z którą często dzieli się ze mną i resztą teamu.
Gdzie aktualnie trenujesz?
— Trenuję od początku w klubie Luczek Boks Giżycko i tu będę do końca. To jest moje miejsce, a treningi w klubie mają swój poziom i klimat. Kto trenuje ten wie. Jesteśmy Luczkowa rodziną, lubimy spędzać czas na sali, trenować i wyciskać siódme poty. Trenujemy w Giżycku w małej sali w szkole.
Jak widzisz podziały w boksie w federacji, promotorów, itp.?
— Myślę, że zaczynając od promotorów po zawodnika każdy ma swój udział i swoją cenę w tym wszystkim. Najcięższa robotę wykonują zawodnicy którzy walczą w ringach.
Czym kierujesz się w życiu i jaki wpływ ma w twoje życiu sport?
— W życiu od najmłodszych lat kierowałem się własnym sumieniem i zdaniem i sam podejmuję decyzje. Jestem samodzielny we wszystkim. Sport w moim życiu gości od 11. roku życia. Przeżywałem różne etapy, zarówno w życiu, jak i treningach. Były wzloty i upadki, ale mimo wszystko ten sport dorastał ze mną. Nauczyłem się inaczej rozwiązywać problemy, odreagowywać stres. Zamiast iść do sklepu po „szkło” brałem torbę, słuchawki i robiłem trening lub szedłem na aikido, potem boks. Trenowałem i myślałem jak co ugryźć. Sport i obecny trener, a wcześniej sensei od aikido, nauczyli i wprowadzili dyscyplinę sportową na treningach i w życiu prywatnym. Ona oczywiście procentuje. Trzeba pilnować się, wymagać od siebie dużo. Dziś mam 33 lata i dalej trenuję. Ciężej i z większym zaangażowaniem niż wcześniej, dzięki trenerowi poznałem co czym jest prawdziwy trening i jak ważna jest systematyka w boksie. Dziecięca zajawka zmieniła się w życiowa pasję, którą łączę z ciężka pracą.
Jak byś miał możliwość (a masz), co byś chciał przekazać początkującym w sporcie? Masz jakieś motto, którym się kierujesz w życiu?
— Od samego początku moim mottem w sporcie jest moje własne powiedzenie, które sobie powtarzam "TRENING CZYNI MISTRZA". Wczoraj byłem dobry, dziś chcę być lepszy od wczorajszego siebie. Staram się pokonywać własne słabości na swój sposób. Dziś trenuję z dzieckiem i to kolejny miły etap. Chciałbym zrobić kiedyś instruktora boksu i trenować dzieci. Jak praca czas mi na to pozwoli. A co mogę powiedzieć początkującym? Hmmmm... Każdy jest kreatorem własnego życia i musi wiedzieć czego chce i czy na sport amatorski go stać, ponieważ są to też wyrzeczenia, poświęcenia i walka z samym sobą.
rozmawiała Patrycja Martuś
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie