
Wiele niezwykłych historii sportowych rozpoczyna się od prostego żartu i pomysłu, który przeradza się w prawdziwą przygodę. Dokładnie tak też było w przypadku meczu koszykówki między mamami a córkami, który zrodził się podczas organizacji turniejów dla dzieci. To, co zaczęło się jako luźna rozmowa, szybko przekształciło się w regularne treningi, które trwały od października do kwietnia, dwa razy w tygodniu.
Drużyna mam zebrała się nie tylko po to, by walczyć na boisku. — To była też okazja do przedyskutowania różnych spraw, poplotkowania jak i wspólnego poznania się — mówi jedna z mam. — Chciałyśmy im pokazać, że mamy jednak znają się na koszykówce i potrafią trochę grać. To czego chyba nie przewidziałyśmy, to to, że stworzymy fantastyczną, wspierającą się i zgraną grupkę mam — dodaje inna.
Na początku treningi były utrzymane w tajemnicy przed córkami, które nie miały pojęcia, że ich matki szykują się do wspólnej gry. Mecz miał być niespodzianką dla nich i tak też się stało. 10 lutego w hali widowiskowo-sportowej w Mrągowie odbył się niezwykły mecz międzypokoleniowy. Na parkiecie stanęły drużyny uczennic z klasy sportowej 5d ze Szkoły Podstawowej nr 1 im. Mikołaja Kopernika w Mrągowie oraz drużyna Atomówek Sensburg, w której skład wchodziły matki wspomnianych uczennic.
W lutym górą były córki, ale już wtedy zapowiedziano rewanż, który ostatecznie odbył się 26 maja, z okazji Dnia Mamy. Był to moment, na który wszyscy czekali – dziewczyny, ich mamy, a także kibicujący tatusiowie. — Mecz był bardzo zacięty, obydwie drużyny starały się wygrać. Było wiele radosnych momentów, chociaż gra przeciwko własnym dzieciom wbrew pozorom nie jest łatwa — mówi jedna z "Mam-Atomówek".
Obie drużyny dały z siebie wszystko, aby wygrać, jednak po zaciętym boju to mamom udał się rewanż. Wtedy nadszedł również czas na ogłoszenie konkursu, w którym można było zdobyć tytuł "Królowej Kosza". Wzięły w nim udział nie tylko mamy, ale też... tatusiowie. Było to wspaniałe zakończenie wydarzenia, chociaż nie – na finał wszyscy otrzymali słodką przekąskę i upominki.
Jak przyznają zawodniczki obu drużyn to nie wynik czy konkurs były najważniejsze, ale duch współpracy i wzajemnego wsparcia. — Wspólne mecze to super pomysł, bo możemy spędzić czas razem nie tylko z mamami, ale też innymi członkami rodzin — przyznała jedna z córek. Inna z kolei dobrze ocenia samą grę "Atomówek". — Mają warunki fizyczne i z kontaktem z piłką też dobrze sobie radzą — zdradza nastolatka. — Gdyby troszkę więcej pograły i oswoiły się z piłką miałyby szansę zająć pierwsze miejsce w turniejach.
Mrągowska koszykówka ma się świetnie, ale nie tylko dlatego, że to grające pokolenie jest bardzo uzdolnione. To też, jednak dziś w mrągowskich Asach, a w strukturach tego klubu grają dziewczyny, siłą jest sztab szkoleniowy. Jednym z trenerów jest Dariusz Lubowiecki, który prowadzi dziewczęcy zespół. Jak zdradzają ich mamy, trener łączy w sobie matkę, ojca, nauczyciela, mentora, psychologa, a nawet medyka. I pewnie nie tylko. — Chciałybyśmy podziękować trenerowi — mówią chórem mamy.— To osoba, na którą nasze dziewczyny i my możemy liczyć.
Trener Lubowiecki prowadzi zajęcia z córkami, a mamom na każdym kroku pomaga. Pomógł także w organizacji emocjonującego dwumeczu, a przy tym był jego sprawiedliwym arbitrem. Przy tak wielkiej harmonii trudno nie oczekiwać ostatecznego rozstrzygnięcia kto lepszy. Na razie i córki i mamy mają po jednej wygranej.
Z okazji Dnia Dziecka "Atomówki" za naszym pośrednictwem chciały jeszcze dodać kilka słów od siebie: "W dniu waszego święta pragniemy przekazać Wam ogromną dawkę miłości, wsparcia i otuchy. Zawsze bądźcie pełne radości i dążcie do wymarzonych celów. Jesteście wyjątkowe"!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie