
Kilkakrotnie byłam zapraszana na spotkania Mazurskich Kobiet Biznesu i w końcu dałam się namówić. Postanowiłam podejrzeć i podsłuchać uczestniczki… Gdy prowadząca przedstawiała mnie jako dziennikarkę, autorkę książki o naszym mieście, zażartowałam głośno: „Własnego przedsiębiorstwa nie mam, ale jestem przedsiębiorcza”. Jak się później okazało, były to prorocze słowa…
Co zaobserwowałam? O czym usłyszałam? Na początku towarzyszył nam zwykły, babski gwar. Było w tym coś swojskiego. Od wejścia hałasowała radość przy powitaniu, uściski – choć kilka osób przyszło tu po raz pierwszy i nie wszyscy się znali. Pojawiły się również, krzepiące słowa na tak zwane: „Dzień dobry” oraz kawa, herbata i „coś na ząb”. Obok słodyczy na stole, królował swojski chleb, humus i zioła… Tak jak przewidywałam, osoby prowadzące dzieliły się swoim doświadczeniem w wybranym temacie, dyskutowano i wymieniano spostrzeżenia. Zaskoczyło mnie, że nie wszystkie kobiety, zebrane w mrągowskim MCL –u, miały swój biznes. Kilaka uczestniczek stawiało pierwsze kroki rozwijając własną działalność. Najwięcej osób przyniosło ze sobą po prostu: życiowe, osobiste doświadczenie i opowieść o swoich pasjach oraz marzeniach, które już były realizowane lub w trakcie ich osiągania.
Usłyszałam wiele inspirujących historii. Kobiety w trakcie wymieniały się spostrzeżeniami, numerami telefonów, radami typu: „Co gdzie i jak” i łączyły się naturalnie w grupy tematyczne, w których mogłyby coś zrobić razem, polecać się wzajemnie i dodać komuś skrzydeł. Każda mogła znaleźć tu coś dla siebie. Popłynęły relacje o tym, jakie zmiany dokonały się od ostatniego spotkania. Niektóre z uczestniczek poleciły działalność poznanych koleżanek innym, w ten sposób poszerzyło się grono ich klientów. Inne snuły już plany o nadchodzącej współpracy. Mazurskie Kobiety Biznesu - okazały się być bardzo aktywnym, spostrzegawczym gronem osób, które szybko dostrzegło wzajemnie powiązania i szereg otwierających się przed nimi możliwości. Nie było w tym przesady ani zbytniego puszenia się, czy też nadęcia. Otwartość uczestniczek, poczucie humoru oraz optymizm – udzielały się zebranym.
W trakcie spotkania, zdałam sobie sprawę, że przedsiębiorczość ma różny wyraz i jest potrzebna każdemu. Codzienność stawia nam wyzwania, a różne kryzysy mogą być linią startową do zadbania o siebie, o własne sprawy, bo to leży w naszym interesie. Warto jest zawalczyć o siebie w ten twórczy i rozwijający sposób. Historie, w których ktoś podniósł się po kryzysach finansowych, relacyjnych, rodzinnych lub długotrwałej chorobie i wszedł w „Plan B” lub „Plan awaryjny” dla swego życia – sprawiały, że na rzeczywistość można było spojrzeć z innej perspektywy, tej operatywnej, przedsiębiorczej. Nierzadko zdarza się, że niepowodzenia stają się trampoliną do osiągnięcia sukcesu lub lepszego rozwoju. Warto jest o tym pamiętać. Na tym spotkaniu wybrzmiało, że można zadbać o wzmocnienie poczucia własnej sprawczości. Dzieje się tak wtedy, gdy człowiek na chwilę się zatrzyma, zwolni, rozejrzy się, zastanowi nad sobą. Taki życiowy reset przydałby się każdemu, nie tylko w chwilach niepowodzeń i kryzysów. Można przecież żyć świadomie w oparciu o własne możliwości, talenty oraz pasje, zanim nastąpi jakaś katastrofa. Agnieszka Beata Pacek
Zdjęcia A. Pacek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie