
Na terenie rezerwatu „Królewska Sosna” odkryto składowisko odpadów pozostawionych przez wędkarzy. Puszki, butelki, opakowania po zanętach, a nawet resztki wędki – to niechlubny obraz miejsca, które powinno być symbolem ochrony przyrody.
Dyrektor Mazurskiego Parku Krajobrazowego, Krzysztof Wittbrodt, zwrócił uwagę na problem w mediach społecznościowych. Jak podkreślił, jezioro Mokre znajduje się w użytkowaniu rybackim Gospodarstwa Rybackiego w Mrągowie, które pobiera opłaty od wędkarzy. Jednak w regulaminie połowów nie ma mowy o rezerwatach i ograniczeniach, a straż rybacka – zdaniem dyrektora – na terenie rezerwatu pojawia się jedynie w celu połowów, nie zaś kontroli porządku.
Pytanie brzmi: kto posprząta?
Czy Gospodarstwo Rybackie weźmie odpowiedzialność za swoich klientów? Czy obowiązek ten spadnie na Lasy Państwowe, Mazurski Park Krajobrazowy albo gminę Piecki? Jedno jest pewne – koszty poniesie społeczeństwo.
Wittbrodt zakończył swój wpis gorzką ironią, przywołując słynny cytat z filmu Rejs:
„No i panie, kto za to płaci? Pan płaci, pani płaci… my płacimy. To są nasze pieniądze proszę pana. Społeczeństwo”.
To kolejny dowód na to, że ochrona przyrody wymaga nie tylko regulaminów i opłat, ale przede wszystkim odpowiedzialności i świadomości użytkowników.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie